Unicestwienie


zniszczmy się nawzajem językami ostrokołu
żywą tkankę wykrawając paznokciem pospołu
zmasakrujmy swe korpusy w sztyletu pieszczocie
i bezstawne kończyny rzućmy w dół pokotem

czystą studnię zatrujmy wężowatym ichorem
barwiąc skóry tkaninę płomienistym kolorem
w jednolitą się zbijmy różowatą pecynę
zadzierzgnięci szponami w mięsistej padlinie

w tej malignie zębościsku zatraćmy się wspólnie
odwiercając w brzuchach dziury wgłębnie i okólnie
aż bezwstydną grawitacją przygniotą nas cienie
i rozpłaszczy nas rozkoszne unicestwienie

1.04.2012

Coś strasznego (2013), czyli dialog świąteczny


Na Ex Fabula, w serii świątecznych szortów (wszystkie, jak na razie, na wysokim poziomie, czytałem własnymi osobistymi oczami) pojawiło się także moje opowiadanie-dialog. Powstało w zasadzie na żywo, kiedy z nudów (i z braku laptopa, bo zalany ów herbatą zieloną tkwił wtedy uparcie w serwisie) zacząłem coś pisać na kartce.

Dialogi tego typu pisałem kiedyś do mojej bardzo ambitnej, młodzieńczej próby powieściowej, która była czymś w rodzaju "epistolarnej fantasy". Były listy, pamiętniki, kroniki i transkrypty rozmów. Wtedy to rozmawiali głównie iluzjoniści, którzy spotkali się na konwencie (magii nie było, tylko iluzje optyczne), w każdym razie forma ta nie była mi obca. No to machnąłem. I cieszę się, że się pojawiło, bo z portalem współpracuje się bardzo dobrze (przypominam, że wysiłkiem Ex Fabula ukaże się antologia "Toystories" także z moim udziałem).

A tymczasem zapraszam do lektury, świątecznie i strasznie... no, trochę :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

Kłopoty z czułkami (2013), czyli z wizytą w Fabryce Kosmitów


Opowiadanie wyróżnione w tegorocznym konkursie Świetlne Pióro dzieje się w świecie (tudzież w wszechświecie) dobrze mi znanym. Stworzyłem go na potrzeby innego projektu: powieści, którą jeszcze kiedyś mam nadzieję skończyć, ale która rozrosła się do takich fabularnych proporcji, że musiałem zaniechać jej tworzenia. Przynajmniej na razie. Ślęczałem jednak nad nią wystarczająco długo, by stworzyć uniwersum, w którym czuję się dobrze i bardzo mnie cieszy, że coś z tegoż uniwersum wyszło na ten nasz świat. Z kilku opinii wiem, że się podobało, więc pewnie będzie więcej.

Fabryka Kosmitów Doktora Xenosa to jeden z, można by rzec, spin-offów głównej historii, który wymyśliłem jako naturalną (no dobra, nie naturalną, genetycznie modyfikowaną) kolej rzeczy we wszechświecie, w którym ludzkość podbija kosmos i okazuje się, że jesteśmy sami. Idea jest prosta. Wystarczy jeden szaleniec, pasjonat, żeby zaraz zaroiło się od sztucznie wytworzonych obcych. Sam doktor Xenos to takie połączenie doktora Emmetta "Doca" Browna z mojego ukochanego Powrotu do przyszłości oraz Profesora Farnswortha z równie ukochanego sitcomu Futurama. Nawet bliżej Farnswortha pod kątem zachwianej moralności.

Do czasu, kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem, w jaki sposób przedstawić historię Xenosa, ale odpowiedź tam była przez cały czas - wystarczyło dać mu laboranta, "Watsona" do jego "Sherlocka", który na wszystko spoglądałby chłodnym okiem człowieka "normalnego". Stąd Norm, narrator, na dokładkę student walczący z zaliczeniem roku, żeby mógł się wydostać z Fabryki. Postać tragiczna i bliska memu sercu.

Zapraszam więc do mojego kosmosu, bo w końcu "wszechświat jest za darmo" :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)


Addendum:
Na stronie Świetlnego Pióra dostępne są do przeczytania wszystkie wyróżnione i nagrodzone opowiadania. Muszę przyznać, że przeczytałem kilka, w tym te równorzędne drugie miejsca, i kompletnie nie rozumiem decyzji jury. Pierwsze z nich to jakiś chory sen kartografa, który może ma i oryginalny styl (choć nie przypadający mi do gustu), ale nie ma chyba nic wspólnego z fantastyką. W drugim zaś nie dzieje się nic. Miejsce trzecie jest jeszcze bardzo przyzwoite i miło się czytało, ale ze wszystkich tych mogę polecić opowiadanie "Shibuya 20.12" Anny Szumacher (autorkę chwaliłem już zresztą przy okazji antologii Dni Fantastyki). Naprawdę cudne, pełne wyobraźni i humoru, a na dokładkę w stylu detektywistycznym.

Ogłoszenia drobne

1. Z konkursu Littera Scripta dotarła do mnie wreszcie ostatnia część nagrody, czyli audiobook nagrany na podstawie opowiadania "Dzieci atomu". Jak wiadomo nie ma rzeczy idealnych, więc i do tego należy podejść z pewną dozą ostrożnej krytyki. Lektor często potyka się na nazwach angielskich i jako studenta anglistyki (i istotę ludzką) mierzi mnie to niepomiernie, ale muszę przyznać, że ogólnie wie, co robi. Podoba mi się zwłaszcza modulowanie głosu w dialogach. Całokształt wykonania to takie 3+/4- dla mnie jako autora. Ale słucha się tego przyzwoicie, więc czego chcieć więcej?

Mp3 do ściągnięcia:
https://www.dropbox.com/s/k49adgw7xxqsof2/Dzieci%20atomu%20-%20KM.mp3

Do posłuchania na YouTube:



Tekst do śledzenia jakby co: https://docs.google.com/file/d/0B9j0zbcnth8SeTFIaTZUZXlPcHM/edit?usp=sharing

2. Kroi się również udział w jednej papierowej antologii. Ale na razie ćśśś... bo sprawa dopiero się rozwija ;)

3. A tymczasem zachęcam do obserwowania Ostatniego Dnia Pary, gdyż premiera e-antologii zbliża się wielkimi krokami. A to co?! Czyżby moja "Apokanibalipsa"? :P Dowiemy się już wkrótce.

Sans merci



Spotkałem ją przy głogach, co rosną u rozdroży
a włosy miała dzikie, a wyziew oczu - srogi
i jędrne z frontu piersi
- la belle dame sans merci -
to były zbyt wysokie jak na mój rozkrok progi

Mówiła obcym głosem, że nigdy nie zapomnę
że serce jej gotowe - spęczniałe i ogromne
karmiła mnie nektarem
z ziół, miodu cud-naparem
i przysięgała - piękne będziemy mieć potomne

Mój koń chabetny odżył i zbroja wpół rozpękła
a ona mnie ciągnęła za lejce z tego piekła
tętniła głosem śpiewnym
i łkała okiem rzewnym
że wreszcie się wyrwała, że w końcu stąd uciekła

Z promieniem pierwszym rannym zraniła mnie na wylot
i żaden znak na niebie nie zjawił się z tą chwilą
a chłodny znak przyziemny
miłośnik - pusty, ciemny
- już zadość swym czyniła pośpiesznym stamtąd dylom

I tak od tego czasu błąkamy się po świecie
nie-swoim, ja i koń mój, regiment-duch i miecze
i z rany w mojej piersi
- la belle dame sans merci! -
wykrzyczę jeszcze czasem co sił w tym wierszoklecie

21.04.2012

Czasokrążca (2013), czyli ponadczasowy interes


Krótkie opowiadanie o podróżach w czasie, które zdobyło 3. miejsce w konkursie Zamojskich Spotkań z Fantastyką. Miało się pojawić w jakiejś lokalnej gazetce, ale widzę, że jak zawsze są z tym problemy, więc wstawiam tu na własną rękę.
Podobny motyw z pukającym do drzwi podróżnikiem w czasie pojawił się w znakomitym "Wezwaniu do naprawy" Philipa K. Dicka; z tym, że tam nie był to akwizytor.

BTW, ciekawi mnie to, jak naturalną reakcją obronną na widok komiwojażera na progu jest zatrzaśnięcie mu drzwi przed nosem - taki odruch bezwarunkowy. Z góry zakładamy, że ci ludzie chcą nas po prostu naciągnąć. I w 99,99% przypadków pewnie tak jest. Taka praca.
Ale co, jeśli ten jeden raz na dziesięć tysięcy jest zupełnie inaczej?

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)

Antologia pokonkursowa Dni Fantastyki (2013), cz. 2/2


A oto i druga część moich wrażeń z lektury opowiadań:

Anna Szumacher, Alisson Babe i skarby Sezamu
W tej pełnej inwencji i humoru historii Ali Baba staje się prawdziwie "babą": Alisson Babe. Chyba pierwsze opowiadanie w tej antologii, które w moim odczuciu "dusi się" w niskim limicie znaków. Chciałbym zobaczyć tego więcej, jakiś obszerniejszy rozwój akcji, więcej przeszłej historii dżinna czy ojca bohaterki. Ale to tylko osobiste odczucie - poza tym świetne opowiadanie.
Cytat:
- Zamykaj skarbiec!
- J... jak?
- Tak samo jak go otworzyłaś, tylko odwrotnie - mruknął.
- Och, to było bardzo pomocne (...)

Karolina Jagnyziak, Żółw i Zając
Jedyne opowiadanie na podstawie nieznanej mi historii, gdyż pochodzącej z kultury Suahili. Podobnie jak wcześniej Borutę, czyta się to bardziej jak baśń czy legendę niż jako opowiadanie. W tym przypadku jednak element egzotyczności odkrywa znaczącą rolę: jest bardziej intrygująco, a przy okazji można się dowiedzieć paru rzeczy o folklorze krajów afrykańskich.
Cytat:
- To najpotężniejszy z potężnych. Potężny, niczym drzewo baobabu. I tak jak baobab, nie obali go żaden śmiertelnik.

Karolina Kaczkowska, Czerwony Kapturek - historia prawdziwa
Czerwony Kapturek i prosta analogia wilk = wilkołak, ale z nieco innym podejściem. Niezaprzeczalnym urokiem opowiadania jest jego humor i język. Urzeka zwłaszcza tradycyjne "Dlaczego masz takie wielkie oczy?" w tym wydaniu. Ogółem przyjemne.
Cytat:
Tego dnia Czerwony Kapturek wstała lewą nogą. Zaspana, z lekkim bólem w gardle, gramoliła się z pościeli w tempie zombie w smole.

Żaneta Siemsia, Łajdak
Najbardziej znana krakowska legenda w świetnym wydaniu. Tekst ma w sobie to, co i ja próbowałem zrobić ze swoim opowiadaniem - wziąć z tekstu źródłowego co najpotrzebniejsze, a potem stworzyć całkowicie nową historię. Napięcie buduje się w dobrym tempie (bo i wspomnienia, i dzieciak w niebezpieczeństwie, i trup...), a zakończenie jest tak zaskakujące, jak i satysfakcjonujące. Plus przez duże "P".
Cytat:
Niech spada, czupiradło jedno, kretyn, idiota. Że też ze wszystkich dzieci musiało za mną iść to z przetrąconym instynktem przetrwania.

Karol Woźniczak, Wizyta
Czerwony Kapturek jako swego rodzaju yandere cierpiąca na worarefilię (fetysz bycia pożeranym). Przede wszystkim mocne - tak w pomyśle, jak w wykonaniu. Krótkie, ale treściwe, ma formę monologu głównej bohaterki do "Wilka". Mały zamęt w kwestii czego ona naprawdę chciała (żeby ją zjeść czy żeby sama kogoś zjadła?), ale poza tym niezłe.
Cytat:
Przecież pukałam i wołałam. Ale nie otwierałeś ponad kwadrans. A ja tak bardzo chciałam cię zobaczyć. No i... zawsze marzyłam by otworzyć drzwi siekierą... naprawdę mi przykro!

Marcelina Śmigiel, Destylator wyobraźni
Mój niewątpliwy faworyt w nieoficjalnym, nieistniejącym konkursie na najlepszy tytuł :) Jaś i Małgosia w psychodelicznym parku, w którym budynki dziko rosną jak samosiejka. Tak zwany setting, co po polskiemu niestety nazywa się miejscem akcji, jest naprawdę wspaniały, mimo że czysto technologicznie niewyjaśniony. Ale to nie szkodzi - działa tu zasada, że w przyszłości wszystko będzie inne. Bardzo ciekawy pomysł, wykonanie też w miarę solidne.
Cytat:
Już w pierwszych fazach projektu zdarzały się próby tworzenia domów-pułapek rodem z historii o sadystycznych mordercach, czy też apartamentów o masochistycznych skłonnościach do samozapłonu... Niekiedy w tej urbanistycznej przestrzeni można było spotkać również siejące zgorszenie, kroczące budynki w kształcie narządów płciowych.
P.S. He, he, budynki w kształcie narządów płciowych kroczące :D

Justyna Polarczyk, Marcepanowy Kot
Do wioski zjeżdża się czarownica i tumani męską część populacji. Nie jestem pewny, do jakiej baśni nawiązuje to opowiadanie, ale nawet jako samorodny twór nieco kuleje fabularnie. Konflikt niby jest, ale dzieje się w tle samej opowieści - a myślę, że za głównego bohatera zawsze powinna robić postać, w której życiu "najwięcej się dzieje". Mimo to opowiadanie ma parę lepszych momentów, a atmosfera małej wioski jest adekwatnie skonstruowana.
Cytat:
- Dobrze godo, co my, ciemnioki jakieś som co siem bajków bać będziemy?! - zawołał jeden z zebranych, po czym oberwał od żony takiego łokcia w żebra, że aż jęknął.
- Co się stało? - spytałem jakiegoś chłopca, słuchającego z szeroko otwartymi oczami.
- Czarownica do wsi zjechała! - szepnął z ogromnym przejęciem.

No, chyba nie uraziłem niczyich uczuć :)


Podsumowując, sam zbiór opowiadań intryguje kreatywnymi pomysłami. Ciężko się dziwić - temat był w zasadzie zadaniem na kreatywność - jednak paru autorom wciąż udało się pozytywnie zaskoczyć mnie jako czytelnika. W dobie "Królewien i Łowców", "Dziewczyn w czerwonej pelerynie" czy innych "Hanseli i Greteli" wciąż da się zrobić z baśniami coś oryginalnego. Wszystko to dopiero zalążki przyszłych sukcesów, ale jeśli antologia ma służyć jako kamień milowy na drodze kariery pisarskiej, to wierzę, że droga ta wiedzie w doprawdy fascynujące miejsca.

Ze swojej strony dziękuję wszystkim osobom zaangażowanym w Dni Fantastyki i w projekt antologii, wydawcy Centrum Kultury ZAMEK oraz patronom medialnym.

Antologia pokonkursowa Dni Fantastyki (2013), cz. 1/2


Jak zawsze przemiła Poczta Polska dostarczyła mi w końcu mój egzemplarz antologii Klasyczna baśń w nowoczesnym wydaniu. Tytuł tej antologii mógłby być co prawda jakiś bardziej chwytliwy, ale ogółem nie mam na co narzekać. Moje opowiadanie pojawia się zaraz jako pierwsze i opatrzone zostało sympatyczną ilustracją, za którą nie wiem komu mam podziękować, gdyż w wydaniu brak o tym informacji. A zatem dziękuję ogółem, tak w wszechświat.

Niezaprzeczalnym plusem takiej pokonkursowej antologii jest możliwość przeczytania opowiadań swoich współ-konkursowiczów, spośród których parę nazwisk zaczynam już skądinąd rozpoznawać. Jako że poświeciłem czas na przeczytanie, poświęcę więc również chwilę na krótką ocenę każdego z utworów. Nie będę się bawić w konstrukcję zdań ani w odwieczną zagadkę ludzkości, czyli gdzie przecinek stać powinien, a gdzie nie. Tylko ogólne wrażenia.
Ale cobym przepukliny na oczach od czytania nie dostał, na początek pierwsza połowa.

No to lecimy!


Kornel Mikołajczyk, Fatalny splot
Wszystko na ten temat napisałem już w odpowiedniej notce: Fatalny splot (2013)
P.S. Chcę tylko wspomnieć, że redagowanie - jak zawsze - zepsuło w moim mniemaniu parę zdań opowiadania. Jednak z uwagi, że jest to już któryś taki przypadek w moim życiu I ain't even mad.

Jakub Góralczyk, Dżin z tonikiem
Przyjemne opowiadanie o dżinie, który traci moc spełniania życzeń i na dokładkę ląduje w Polsce. Bo jak pech, to pech. Zaskoczyły mnie zwłaszcza obserwacje bohatera dotyczące naszego kraju, który to (kraj, nie bohater) - wbrew oczekiwaniom - nie został przedstawiony jako syf, kiła i korniki, a zaskakująco pozytywnie; choć z niezaprzeczalną nutką ironii ze strony narratora. Tylko w samej końcówce coś mi zgrzyta (może nie do końca zrozumiałem), ale poza tym duży plus.
Cytat:
Niemniej postanowił się nie poddawać i po kolejnej prośbie o wskazanie drogi do jakiegoś lokalnego boga, dowiedział się od kilku bardzo wesołych, młodych ludzi, dzielących się jednym papierosem (i niech ktoś mu jeszcze raz powie, że to nie jest biedny kraj!), o cudownym miejscu, zwanym Świebodzinem.

Wojciech Zaręba, Śpiąca Królewna
Królewna jest celebrytką i córką prezydenta, ale poza tym historia jej narodzin toczy się podobnie do baśni. Podoba mi się końcowa niepewność: czy całe zdarzenie "Królewny" było halucynacją wywołaną przez środki odurzające czy może jednak magicznym koszmarem? Solidne tempo narracji i ogólna struktura opowiadania.
Cytat:
Zza winkla wypadły okropne maszkarony, z każdą chwilą ze ścian wyrastały kolejne zarośla, wszystko oplatał bluszcz. Daisy zamknęła oczy; po jej brodzie ściekała strużka śliny, a świadomość odpływała z każdą sekundą (...)

Patryk Młynek, Projekt wrzeciono
Śpiącą królewnę w wersji królewny zahibernowanej zdarzało mi się już czytać. Mimo to w opowiadaniu widać oryginalne podejście do tematu z post-apokaliptycznym środowiskiem (którego mieszkańcy, całkiem logiczne, mają swój własny folklor i baśnie) oraz z największym plusem opowiadania, czyli niechronologiczną narracją. Ogółem bardzo udane.
Cytat:
Kiedy igła wbiła się w palec Klary, ta dygnęła i zacisnęła zęby. Miała ochotę krzyknąć, ale wydała z siebie tylko cichy pisk. Z ranki kapnęła kropelka krwi.
- Ej, nie bądź taka księżniczka - uśmiechnęła się pielęgniarka.

Grzegorz Piórkowski, Kopciuszek
W tej współczesnej wersji Kopciuszek nie jest tak naiwna i cały czas podejrzewa, że jej szczęście wkrótce pęknie jak bańka mydlana. Podejście do tematu raczej standardowe (życie to nie bajka), cieszy jednak wspomniana mądrość bohaterki oraz zaskakujący, baśniowo-poetycki sposób narracji.
Cytat:
Weronika dopiero po chwili podeszła do okna, uchyliła firankę.
Wielka, biała kareta stała między samochodami, kąpała się w blasku ulicznych lamp, fragment bajki wrzucony w rzeczywistość.
P.S. Dobra wróżka mówi tu czasami jak jakaś pani z urzędu ("Za okno wyjrzy!"), choć ta druga z pewnością nie powiedziałaby "Jestem tu, żeby ci pomóc" :)

Konstanty Stankiewicz, Boruta
Przyjmując imię diabła Boruty, bohater wspina się na wyżyny i zdobywa kobietę, której pragnął. Opowiadanie ma raczej formę "oto historia mojego życia" niż właściwą fabułę, przez co brak w nim też jednorodnego konfliktu. Czy to dobrze, czy źle - to zależy, czego się szuka. Czyta się raczej jak ciekawą, narracyjną baśń niż opowiadanie.
Cytat:
Wciąż widzę, krótki jak mgnienie oka wyraz zdziwienia na twarzy tamtego, bryzgającą krew i dreszcz, kiedy ostrze z zadziwiającą łatwością rozcięło głowę na pół.

Karolina Cisowska, Wszystkie moje drogie dzieci
Szczurołap z Hamelin w wersji jak gdyby historycznie usprawiedliwionej - bo i plaga szczurów połączona została z zarazą i same działania szczurołapa uzyskały stosowną motywację. Bardzo ciekawa kreacja postaci, zwłaszcza intryguje brat głównej bohaterki, bez ustanku powtarzający fragmenty baśni. Taka intertekstualność. To lubię!
Cytat:
Ale idioty nikt nie chciał słuchać, prócz mnie. A mnie słuchać nikt nie mógł, choćby chciał. Miasto z wolna brała w posiadanie śmierć w czerwonej masce.


Druga połowa jutro, jak przeczytam ;)

Inspiracje: Colombian Fireworks


Utwór szkockiego zespołu There Will Be Fireworks otwierający ich pierwszą płytę (self-titled) urzekł mnie na tyle, że podjąłem się jego krótkiego tłumaczenia.
"Colombian Fireworks" to monolog, napisany specjalnie dla zespołu przez powieściopisarza i dramaturga Kevina MacNeila (również Szkota), który podłożył podeń swój własny, osobisty głos (wyposażony na dokładkę we wspaniały akcent). Narastająca, post-rockowa aranżacja tworzy odpowiedni klimat, a sam tekst - obdarty niejako z muzyki - również ma w sobie niepowtarzalne piękno; zwłaszcza końcowe haiku.

Oto więc utwór, tekst angielski oraz moje skromne tłumaczenie:

Sam utwór ma 3:18, potem nie widzieć czemu cisza. To YouTube, na albumie tego nie ma.

--------
Red-eyed and desperately sad, a girl in Colombia whispered to K-San,
“My sister is dead, my sister whose life was mine. What can I do?”.
K-San took her trembling hands and warmed them between his own.
“Water and ice”, he said, his eyes shining, “Ice and water”.
K-San sat up with her all night. He pointed out that,
“At the festival tomorrow the Medellín night shall be a huge canvas for there will be fireworks and they will light up your eyes and you will feel more alive than ever before, just as your sister would wish for you”, and as she finally, gently settled down to sleep in the pre-dawn quiet he wrote her a poem:
A clock, a candle
The moon is finished grieving
The hour brightens

--------
Z oczami przekrwionymi na skraj smutku, dziewczyna z Kolumbii wyszeptała do K-sana:
- Moja siostra nie żyje. Moja siostra, której życie było moim. Cóż mam począć?
K-san chwycił jej drżące dłonie i ogrzał je w swym uścisku.
- Woda i lód – oznajmił z błyskiem w oku. – Lód i woda.
K-san siedział z nią przez całą noc. Wspomniał jej także, że:
- Na jutrzejszym festiwalu noc nad Medellín stanie się wielkim płótnem, albowiem będą tam sztuczne ognie, które rozżarzą twe oczy i bardziej niż kiedykolwiek poczujesz, że żyjesz; tak, jakby chciała tego twoja siostra.
I gdy wreszcie łagodnie osunęła się w sen w milczeniu przedświtu, napisał jej wiersz:
Zegar czy świeca
Księżyc przerwał żałobę
Jutrznia jaśnieje

P.S.
Można też posłuchać na soundcloudzie:

Ogłoszenia drobne

Dotarły dziś do mnie dwie dobre wiadomości:

1. Antologia "Ostatni Dzień Pary", łącząca w sobie teksty z gatunków steampunk i post-apo, ukaże się także w wersji elektronicznej - tym razem w wersji rozszerzonej o opowiadania finalistów. Znaczy to, że także moje opowiadanie - "Apokanibalipsa" - będzie miało szansę się ujawnić. Wydarzenie śledzić można TUTAJ.

2. Ukaże się również antologia najlepszych tekstów z konkursu Dni Fantastyki - czyli drukiem pójdzie mój "Fatalny splot". Premiera antologii odbędzie się na konwencie Copernicon w Toruniu, a wydarzenie śledzić można TUTAJ.

To tyle. Kornel out.

Spotted: Monster (2013), czyli śledztwo z facebooka


Nie korzystam aktywnie z facebooka i nie potrafię sobie wyobrazić, co tam można przez tyle czasu robić. I bez tego na głowie marnuję stanowczo za dużo czasu na bezsensowną klikaninę po stronach www. Niemniej nie mogę zaprzeczyć, iż jest to fenomen. Jest, był, czy będzie - nie mam akurat pojęcia, jak tam stoją ich akcje na giełdzie czy statystyki użytkowników. Cały mój wkład w ten biznes to obejrzenie The Social Network.

Dlatego też do pomysłu opowiadania, które składałoby się tylko i wyłącznie z wycinków postów facebookowych i-te-pe, podszedłem z dystansem. Tak nawiasem mówiąc ciężko jest podejść z dystansem do czegoś, co się samemu wykoncypowało - łatwiej z góry założyć, że to świetny pomysł i przeć ślepo naprzód. Musiałem jednak przyznać, że koncept miał pewne wady. Po pierwsze, nigdzie na papierze tego raczej nie wydrukuję. Po drugie, musiałbym zaprząc pisaninę do zupełnie innego, bardziej kolokwialnego stylu. Po trzecie, należałoby też stworzyć całą otoczkę, ażeby końcowy rezultat wyglądał jak najbardziej wiarygodnie. Zadanie trudne, ale nie niewykonalne.

Pomysł leżakował tak, przechodząc przez kilka wcieleń (bo to nie mogłem się zdecydować pomiędzy Spotted: Monster a Spotted: Alien), aż w końcu wprowadziłem go w życie w ciągu ostatniego tygodnia. Poszło dużo łatwiej, niż oczekiwałem. A że nigdzie indziej tego nie zamieszczę z powodu jego formy - to niech żyje swoim życiem w Internecie! :)



Zapraszam więc serdecznie do odkrywania wraz ze mną tego opowiadania. Czym ono jest? Otóż ciężko to wyjaśnić :) To przede wszystkim eksperyment. Pierwotny pomysł zasadzał się na idei ulicznej sondy, dotyczącej jakiejś niesprecyzowanej tragedii. W wyniku tej sondy na jaw miały powoli wychodzić tajemnice, dotyczące danej tragedii, tym samym kładąc dziennikarzy w sytuacji zagrożenia. Wiadomo, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

To opowiadanie idzie o krok w kierunku nowoczesnych technologii. Za sondę robią tu posty z fb oraz ogłoszenia publikowane na stronach typu spotted, hejted i innych tego typu fanpage'ach. Wyłania się z tego taka oto kameralna historyjka osadzona w Łodzi. Wygląd facebooka imitują zaś zwykłe tabelki w Wordzie, zmyślnie podeń podszyte.

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest zupełnie przypadkowe. Z jednym wyjątkiem*
* Ciekawostka: Ja sam także pojawiam się w opowiadaniu. I to pod dwoma postaciami :) można zgadywać.

Zapraszam do lektury i wyrażania opinii :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)


P.S. Zalecam ściągnąć i otworzyć normalnie w jakimś Acrobat Reader - ewentualne czytniki w przeglądarce mogą mieć mniejszą paletę barw. Niemniej można też wyświetlić tu:

Link do opowiadania (Google Drive)

Umaszczenie


zrudzieć gdy ci przyszło - śpiewały zachody
atmosferycznie rzecz wziąwszy na jesień
już czuło na wietrze się woń nawałnicy
cień niespodzianek pandory

gdy całkiem zrobiłaś się sucha ustronna
łopatologią wkopałem się w prekambr
sczerniałaś - sam nie wiem - czy główka zapałki
czy smolny to łeb nowej żagwi

14.09.2012

Inspiracje: Animacje


Wzięło mnie coś ostatnimi czasy na oglądanie animowanych krótkometrażówek. A że wszelkiego rodzaju serwisy wideo, w tym youtube, pękają w szwach od tego typu materiałów, obejrzenie "kilku" pięciominutowych filmików prędko przeradza się w wielogodzinne maratony. Przeklęty pasek polecane działa jak czarna dziura i zakrzywia czas. Ale może to i dobrze.

Spośród tego, co przerzuciłem, parę animacji zdecydowanie się wyróżnia. Znając życie, w ciągu tygodnia znajdę jeszcze 10 kolejnych wartych uwagi. Ale to nieważne - bo tym, co przede wszystkim chciałbym polecić, jest własnoręczne (-oczne?) odkrywanie dalszych perełek. Paskiem polecane, a co!
(P.S. Wszędzie, gdzie tylko się da, polecam kliknąć w "trybik" i zwiększyć jakość na HD. W wielu przypadkach robi różnicę)

One Day:


Odkryłem to już jakiś czas temu. Dokładnie to, co lubię w takich rzeczach: prosty pomysł, fajne wykonanie, inspirujące, emocjonalne. Polecam również inne animacje tej samej wytwórni; masa ciekawych pomysłów (np. aligator w mieszkaniu. No bajka...)

Sintel:


Rzecz nieco dłuższa, ale łał. Po prostu: łał. Fabularny majstersztyk. Poruszająca historia. Obejrzeć i pokochać.

Heart:


Dziwna rzecz. Pomysł niby całkiem prosty, ale tego, co się później dzieje, nie da się jakoś sensownie wytłumaczyć. Co jeszcze dziwniejsze, muzyka idealnie wpasowuje się w to, co dzieje się na ekranie i nagle zaczyna się kibicować bohaterowi... czymkolwiek on jest.

Azureus Rising:


A to już z innej beczki: naparzanka. Trochę mi przypomina Final Fantasy VII (mam na myśli film, Advent Children), ale równie dobrze mogłaby robić za wstępną animację do gry akcji. Powiem jedno: grałbym.

The Colors of Evil:


Pixarowo-cukierkowe, a przy tym nie bez humoru. Momentami czarnego (a przynajmniej szarego). Demon Summoning for Kids jest genialne, każdy swemu dziecięciu powinien coś takiego zakupić :) A nuż się przyda, jak tu.

The Mysterious Explorations of Jasper Morello:


I jeszcze jedna warta uwagi rzecz, ta już znacznie dłuższa. Nie wiedziałem, że jest na youtube, ale udało się znaleźć. Steampunkowy klimat i fabuła przywodząca na myśl powieści Verne'a, a przy tym nieco rozmyślań natury moralnej i egzystencjalnej. Ale nie na ponuro, bo przyjemnie się ogląda. Styl animacji również zasługuje na uwagę.
A teraz tak jak imć Jasper Morello - eksplorować!

edit:

The Maker


Dodaję jeszcze, bo się nie mogę powstrzymać ;) Perfekcja. Animacja, muzyka, klimat, pomysł. Wszystko w harmonii. No i inspiruje jak nic.

Gdybyś mi była


gdybyś mi była
ach
amazonką
nauczyłbym się co to wędzidło
ganiałbym cwałem po serca padoku
aż w końcu z worka mego obroku
wyszłoby szydło

gdybyś mi była
ach
cną japonką
przeniósłbym wiersze w krzewy wiśniowe
zmieniłbym jaśki na słomiane maty
i w aromacie zielonej herbaty
zazieleniłbym głowę

gdybyś mi była
ach
ranną rosą
skropiłbym rany twoje rumiankiem
wzniósłbym się mglistym kłębem wśród bylin
i twej szkarłatnej koszenili
został kochankiem

gdybyś mi była
ach
śmiercią z kosą
poszedłbym w twoje ramiona kostusze
rozniósłbym pustki bezokie straszydła
w końcu uwierzyłbym całkiem bez mydła
żem jest marnym puchem

gdybyś mi była
ach
gdybyś była!

4.05.2011
9.05.2011

[bez tytułu]


lubię wczepiać swe troski między płaty szyszek
jak ziarna
nasiona
kukułcze podrzutki
i ciskać te bomby prosto w toń jeziorną
mącić ją nimi: kijanką w mrowisko
- lepsze zmarszczki na wodzie niż na moim czole

dlatego też myślę masz swe piękne oczy
tak bardzo niebieskie
pełne czystej wody
ciebie bardzo często osadzam na dnie
puszczam w rekonesans raf nie-koralowych
w maleńkim sosnowym batyskafie zmartwień
o ogonku zgiętym w hydro-myślo-dynamiczny
znak zapytania

5.07.2010

Śmierć Euklidesa


* 1 *

jeszcze nie wystygło ciało geometry
a oni już kładą na nie swetry
że niby cieplna śmierć wszechświata
gdzieś koło nosa im lata

jeszcze nie wygasł żar w oczodole
a oni już kładą na nie obole
że niby próżni afektację
można kupować - jak akcje

cień spoza czasu mu ciało powleka
coś już na progu cierpliwie czeka


* 2 *

czemu spazm pośmiertny trzęsie twym zewłokiem
grozy zlękniony kosmicznej?
gdzie poszły punkty - proste - asumpty
z tą planarnością wciąż styczne?

czemu blady cieniu odjeżdżasz w pomrokę
ręce złamawszy we fraktal?

dokąd cię wiedzie wydarty w niebie
korytarz form ana-kata?

idź w stronę światła drogami znanymi
i nie rozmawiaj z przyczajonymi


* 3 *

za jakie On zbrodnie przeciw strukturze
czyha na ciebie z wymiarów?
ja z ciebie wzoru - więźniu horroru
brać więcej nie mam zamiaru --

gwiazdy szlochają: shub-niggurath
planety łkają: shub-niggurath
pieją księżyce: shub-niggurath
ja z nimi krzyczę: shub-niggurath!

w rozpełzanym chaosie - w szaleństwa hadesie
żegnam cię mistrzu mój euklidesie

6.02.2013
27.02.2013

Jeszcze raz



Moglibyśmy --
ogołocić się do żywej skóry
upychając po szafach parę nowych zdechlaków
I z mojrami na powrót stanąć w konkury
kilka przetrzeć nieznanych nam szlaków
kochałbym cię
ale - uciec z krain niby-niby?
i zatracić piękne puste co-by-było-gdyby?

9.09.2012

Nieumarli



gdy wyszli z kwater - biada nam wszystkim!
w ciszy wieczornej jak zasiał makiem
w ślepiach im księżyc srebrny zagościł
śmierć im na karku siadła okrakiem

bez segregacji - wszyscy Ziemiści
ruszyli społem w arterie miasta
i zjednoczeni wspólnym rozkładem
patrzyli jak się popłoch rozrasta

w telewizorach - na szkło zaparci
szczerzyli dziąsła aż po migdałki
niedoceniana mniejszość żywotna
- władza już na nich ostrzyła pałki

lecz choć krzyczeli - mózgu i igrzysk!
jeszcze nikogo tu nie zeżarli
choć im się mędrcy kładli na drodze
- taka złośliwość ludzi umarłych

10.03.2013

11-brana


nie mogę cię odkleić od wnętrza mej czaszki
jak gumy owocowej od podeszwy buta
przeżutej o jeden szczękościsk zbyt wiele
przewałkowanej na płasko

nie mogę cię wyciągnąć z kącika mego oka
jak świeżej pajęczyny z rogu komory
girlandami podwieszonej u białego stropu
hibernującej na zimę

nie mogę cię wypędzić z sennej mej doliny
jak plemienia koczowników z arkadyjskiej ziemi
niecących ogniska w samym sercu niecki
i orających czarnoziem

nie mogę też niestety dotknąć twego ducha
jak mirażu nad rozgrzanym piaskiem pustkowia
machającego jeno dłonią z oddali
fatamorganoleptycznie

*

zwinięty jak embrion w jedenastym wymiarze
czekam niemożliwej fluktuacji zdarzeń

24.12.2011

Chimeryzm


poszedłem do łóżka dzisiaj z chimerą
a taka mi była - aktywna za troje
tak się tym jadem zapluła po brodzie
że po kolana w tym brodzę

klęła lwia paszcza - więcej odwagi!
beczał koziołek - łapać za rogi!
syczał wężogon - stań no na nogi!
pytonem wił się w pytajnik

o trójco moja --
ja sam nie wiem czemu wzdycham nad dachami świata
czemu myśli rozdrapane sypią się łupieżem
czemu w sosie własnym kisnę pod pancerzem
ja nie wiem - nie wiem - i nie wiem

myślę: te trzy głowy - to jednak nie jedna
gdy w translację ciśnie się mutacji brednia:
z gęsiej skórki wyłażą mi piórka feniksa
i szumią: spróbować możesz jeszcze raz

26.02.2013

Non omnis moriar


z pewnością będziemy jeszcze piękni młodzi
toż i martwym odliczają od uśmiercin wiosny
i różni się tu kręcą baudelairowicze
turpiści maści trupiatej

z pewnością jeszcze się kochać będziemy
starczy się na ziemi tej samej rozłożyć
aż cząstka za cząstką zlejemy się w jeden
monolit postury wszechświetnej

z pewnością jeszcze kroczyć będziemy
na chwiejnym grabarza odnóżu po globie
wieka odsuniem i wymajaczym
zombiszcza zębate spod gleby

z pewnością jeszcze zapłonie w nas ogień
iskierka żywota bezkremacyjna
choć zgorzeje pamięć najtańszym lampionem
błękitem wzlecim ze szczelin

z pewnością umrzemy jeszcze po raz wtóry
a kto wie czy ta sztuka na trzy nie jest grana
czy może kopsniętą znaczona ósemką
"nie wszystek" - czy "nic" - nie umrę

8.05.2012

Dzieci atomu (2013), czyli z Geigerem przez świat


Potem człowiek, co miał po małpie chromosomy
Zlazł z drzewa i rozszczepił atomy.
I huknęło coś gromko na bratniej Ukrainie
I kazali każdemu łykać jod w płynie.
- Lao Che,  Historia Stworzenia Świata

Do napisania pierwszego w życiu opowiadania z gatunku historii alternatywnej zbierałem się tak długo, że już myślałem, iż nie zdążę na konkurs. Aż tu wena niespodziewanie zaatakowała na trzy dni przed terminem i machnąłem całość prawie na raz. Tym większe było moje zdumienie, gdy się okazało, że dany konkurs (Littera Scripta) wygrałem.

Jako że nigdy nie czułem się szczególnie mocny z historii, ciężko byłoby mi napisać opowiadanie o tym, jak to by wojna wyglądała, gdyby zabito pana Hitlera czy gdyby powstanie warszawskie się nam udało. Rozważałem więc rzeczy większej skali, na przykład jak by to było, gdyby dinozaury nie wyginęły (było: Harry Harrison, cykl Eden) albo gdyby różne, szalone wynalazki weszły do powszechnego użytku (długo myślałem o tym). W końcu jednak postawiłem na pomysł wałkowany już od paru tygodni: alternatywny rozwój energetyki.

Ford Nucleon, szał ciał i atomów

Luźno przyjąłem za punkt zmiany historii rozpoczęcie przez samochodową firmę Forda projektu Nucleon - osobowego auta napędzanego atomowo (które w naszym świecie, rzecz jasna, nigdy nie powstało). Wiadomo jak to było w tamtych czasach: ludzie myśleli, że u nas, w przyszłości, w takim roku 2000, wszystko będzie zasilane atomowo. Pomyślałem, że ciekawym byłby świat, w którym by to doszło do skutku; w którym by się ludzie uparli, że tak ma być i do tego przez dekady dążyli.

Oczywiście głupotą byłoby wsadzać mini-reaktory do wszystkiego, od elektrycznego grzebienia po samoloty. Nikt jednak nie zastanawia się, skąd się bierze prąd w jego gniazdku, zmieniłem więc same elektrownie - na atomowe - a elektronikę zostawiłem w spokoju. Na większość ludzi żyjących w alternatywnym świecie nie miało to aż takiego wpływu. Ale na tych parę jednostek, bohaterów opowiadania - owszem, i to ogromny.

Akcję opowiadania osadziłem w miejscach znajomych, w Łodzi i w moim rodzinnym Głownie. Zwłaszcza podobała mi się możliwość umieszczenia w Głownie elektrowni atomowej (w końcu mamy tu zalew, więc wody do chłodzenia reaktora pod dostatkiem). Także główni bohaterowie dostali imiona i nazwiska po znajomych, tylko je przemieszałem z innymi, żeby mnie po sądach nie ciągali :)

Głowno. Moje miasto... takie piękne. Tylko bez reaktora.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (Via Appia #12, strona 69 ONLINE)

Link do opowiadania (Via Appia #12, strona 69, PDF)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

Z innej beczki: Arcann: Demon Story


A teraz tak z innej beczki, aczkolwiek wciąż poruszamy się w temacie fantastyki. Każdy piszący ma czasem ochotę przenieść swoje pomysły na inne medium. Najczęściej myśli się w kategoriach filmu, jak komuś znajome sesje RPG, to pewnie i takie w umyśle konstruuje. Ja na "erpegach" znam się tylko takich, co to myszką postaciom pokażę, gdzie kto ma iść i w co mieczem walić, dlatego jak już o czymś myślę, to właśnie o grach komputerowych. A tak się złożyło, że mój dobry przyjaciel, Michał, jest na projektowaniu gier na Politechnice Łódzkiej.

Chciałbym móc powiedzieć, że "przyszli do mnie ludzie z problemem, bo ja to się znam na pisaniu", ale w zasadzie sam im zaoferowałem pomoc. Bo promować się trzeba i doświadczenia rozmaite zbierać ;)

Arcann: Demon Story

Pragnę od razu wspomnieć, że wszystko z tym projektem związane - pomysł na grę, jej scenariusz, gameplay - było ich własne. Ja się zaoferowałem, że to przejrzę i zaproponuję alternatywy tu a tu.

Od razu jasne stało się dla mnie kilka rzeczy.

Po pierwsze, to był naprawdę świetny pomysł. Widziałem zarys historii zapewniającej długie godziny rozgrywki, a i literacko rzecz biorąc było świetnie: na początku zmiana w życiu bohatera, na koniec zaskakujący zwrot akcji. Brakowało środka, który starałem się wypełnić interesującym materiałem, zgodnym z tradycyjnym rozwojem akcji, a jednocześnie pasującym do konwencji gry.

I tu odkryłem drugą wielką prawdę: że pisanie gier i pisanie opowiadań to dwa zupełnie różne światy. Ilość rzeczy, które wymyśliłbym do zbudowania całego, spójnego świata fantasy w zwykłym przypadku (religia, system magii, geografia, i-te-pe) nie miała tu aż takiego znaczenia. To przecież gra!, uzmysłowił mi Michał. Chodzi przede wszystkim o roz(g)rywkę, o grywalność; a co nie zostanie opisane słowem, da się stworzyć i pokazać. Nikt przecież nie chce się nudzić, słuchając godzinnego wstępu do gry właściwej i natykać się na cutscenes co pięć minut.

Ostatecznie, zarówno swój wkład, jak i doświadczenie z tego płynące, najlepiej widzę w dialogach (zostały nawet nagrane, wow!). Nauczyłem się porządnie kondensować myśli w formie kilku zaledwie słów. No i trzeba przyznać, jak się to ogląda, że wyszła im ciekawa gra, zwłaszcza jak się widziało jak to powoli powstaje (Ale jak, ale jak? Ja nie wiem, to programowanie to magia jakaś! :))

A oto i gameplay wersji demonstracyjnej opisanego dzieła, który podczas oficjalnej prezentacji (na którą, niestety, zaspałem, to chociaż tak sobie zobaczę) zdobył wyróżnienie za wykonanie:

Projekt stworzony przez 12345 Gaming w składzie:
Jędrzej Piaskowski, Michał Andrzejczak, Daniel Ryszewski, Katarzyna Pawlak, Adam Gierach, Krzysztof Drewnowicz.
Specjalne podziękowania dla Katarzyny Drewnowicz, Krzysztofa Kołubkowskiego oraz Kornela Mikołajczyka.


Zapraszam do oglądania i promowania tych młodych, polskich twórców :)

edit (5.07.2013):
A tu jeszcze intro do Arcanna, w którym tekstowo też palce maczałem. I znów, bardzo fajnie, bo wszystko profesjonalnie nagrane w warstwie dialogowej. Także raz jeszcze serdecznie polecam :)

Autorzy: Krzysztof Drewnowicz, Katarzyna Drewnowicz.

Fatalny splot (2013), czyli nie włosem go, to skalpem


Na konkurs wrocławskich Dni Fantastyki (Klasyczna baśń w nowoczesnym wydaniu: opowiadanie fantasy) pomysłów miałem całą masę. Wystarczyło się zebrać i to napisać. Przeglądałem to wszystko po sto razy i los padł na Roszpunkę. Pomysł był chyba najlepszy, dało się go zmieścić w limicie znaków, a poza tym bardzo lubię Roszpunkę, tak samą baśń, jak i wersję disneyowską :)

To chyba z tej drugiej wzięło mi się to całe kontrolowanie włosów ("trichokineza", jakby ktoś chciał mądre słowo), choć osobiście zawsze kojarzyć mi się będzie z czymś z X-Menów. Potężna, nie rozumiejąca swoich mocy "mutantka", zamknięta w szpitalu psychiatrycznym kontrolowanym przez rząd... Nie wiem, co dokładnie spodobało się ludziom, którzy je oceniali, ale dzięki zwycięstwu w tym konkursie poczułem przynajmniej, że "wraca mi forma"...

Nie to, że ja mam jedną koszulę na wszystkie "gale", to po prostu szczęśliwa koszula ;)

Odbieranie nagród w sposób przyjemny przypomniało mi o pierwszej w życiu gali, a fakt, że opowiadanie opublikowano w przewodniku konwentowym Dni Fantastyki - o debiucie w postaci "Człowieka w Masce", który również w takiej formie się pojawił, tyle że na Polconie (2009, w Łodzi). W przeciwieństwie jednak do "Człowieka w Masce", "Fatalny splot" nie miał szansy pojawić się w drugim wcieleniu w źródłach internetowych. To opowiadanie wstawiam więc również tutaj; a i być może napiszę coś jeszcze z niewykorzystanych pomysłów na nowe wersje baśni.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

Łańcuch (2009), czyli szort z robotami


Powyższy obrazek był dokładnie tym, co zainspirowało mnie do stworzenia opowiadania "Łańcuch", pisanego co prawda na konkurs do 5k znaków (szort), ale w wersji pierwotnej nieco dłuższego. Cały tekst składa się z dialogu, występują tu dziwne stopy i substancje o egzotycznych nazwach (zapewne, drogą twórczej osmozy, przez bliski kontakt z twórczością Henry'ego Kuttnera) oraz roboty (z tej samej przyczyny). Cały pomysł można zmieścić w tym pojęciu.

Jakiś czas opowiadanie zamieszczone było na jakimś forum, gdyż zdobyło wtedy - bodajże - 3. miejsce, ale obecnie już nie sposób go znaleźć. W związku z tym ląduje choć tutaj, w formie elektronicznej:

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

Zakochana zmora (2009), czyli dobre to, bo słowiańskie


To było parę lat temu, jeszcze w liceum, a konkurs był o tematyce słowiańskiej. Zainspirowany zostałem innym krótkim opowiadaniem (dzięki, Madziu!), które narrację prowadziło z perspektywy snu (wow!).

Sam pewnie nie miałbym pojęcia, jak dobrze oddać kobiecy "głos postaci", a tak się udało, i drugie miejsce jakoś zgarnąłem. Problem w tym, że opowiadanie wydawano tylko w pokonkursowej antologii (Strachy na Lachy, edycja III), a jedyny egzemplarz w zasięgu kilometrów mam pewnie ja sam. Więc chętnie i to opowiadanie wstawiam w formie elektronicznej i bez dalszych poprawek - tak, jak na sam konkurs poszło.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

Zbudować świat (2009), czyli koniec świata fantasy


"Zbudować świat" było pierwszym sukcesem, który naprawdę "odczułem". Mimo że otrzymało tylko (aż!) wyróżnienie w konkursie Horyzonty Wyobraźni w 2009 roku, to nauczyło mnie wiele.
Po pierwsze, jak pozbywać się niepotrzebnego materiału, bo z oryginalnej wersji opowiadania (niemalże noweli!) zmuszony byłem obciąć jakieś 30% tekstu, żeby spełnić wymagania limitu znaków.
Po drugie, pozwoliło mi wziąć udział w pierwszej w życiu gali, z nagrodami i ze wszystkim, a nawet - mimo wrodzonej nieśmiałości - zamienić na temat mojego dzieła parę słów z panem Andrzejem Pilipiukiem, który konkursowi temu jurorował (i chyba nawet nadal juroruje).

Wbrew pozorom to po lewo to ja

Dziś już to opowiadanie wydaje mi się jednocześnie za surowe (jeśli chodzi o warsztat) oraz nazbyt rozbudowane (jeśli chodzi o wyobraźnię). Niby fantasy na taką skalę dawno mi się nie udało, a i jakbym więcej o (post-)apokalipsach wtedy wiedział, pewnie byłoby i bogatsze w popularne motywy. Zależało mi wtedy przede wszystkim na obcości, np. chciałem unikać słów "słońce" czy "księżyc" i w ten sposób pokazać, że to inny od naszego, obcy świat. Wciąż jestem bardzo zadowolony z różnych dialektów, jakimi posługują się tu fantastyczne rasy - wymyślone zresztą na własny użytek, gdyż zawsze czułem, iż w temacie elfów i krasnoludów wszystko już zostało powiedziane.

No cóż, sentyment pozostał, niedokończona kontynuacja również, i szkoda, żeby to tak poszło całkiem w zapomnienie.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)