Kac camel (2014), czyli spijanie wielbłąda


Ostatnio było o dzikach, teraz czas na wielbłądy!

Fakt, że nie istnieją jeszcze wielbłądy trójgarbne jest skandaliczny. Myślałby kto, że jak się skrzyżuje jedno- i dwugarbnego (czyli dromadera i baktriana), to coś się skumuluje w genach i bach! tak powstał nowy gatunek. Ale nie, geny tak nie działają, jak na złość. No, chyba że to bizarro.
Idąc dalej, dlaczego wielbłąd może składować w garbach wodę, a nie może wódy? Co by się stało, gdyby takiego porządnie opić, różnymi alkoholami świata? Zostałby mu w garbie wielki superdrink? Pewnie nie. Pewnie by zdechł, bidula. No, chyba że to bizarro.
I w końcu, w jaki sposób można by pogodzić dwie wielkie zwaśnione kultury - amerykańską i muzułmańską? Czy wysłać syna naftowego szejka na studia do Ameryki? Czy może zapoznać amerykańskich studentów-imprezowiczów z wielbłądem? A może i to, i to? To przecież nie może się udać! Nie uda się. No, ale to przecież bizarro.
O tym i o innych rzeczach traktuje moje nowe opowiadanie na Niedobrych Literkach - "Kac camel".

Mimo że utwór jest nastawiony raczej na absurdy i dziwactwa, starałem się też, żeby pozostały jakieś konkluzje po lekturze na temat - może nie naszych, ale jednak - problemów, które łatwo mogą stać się nasze. Nie próbowałem narzucać przy tym własnych opinii. Za słabo znam sprawę obecnie toczonych wojen, by się wypowiadać; nie rajcuje mnie rytualne ścinanie głów ani mordercze drony (no dobra, drony są spoko, ale też z nimi różnie bywa).
Żeby się lepiej identyfikować, bohater jest członkiem kultury nam bliskiej (a nie bliskowschodniej, he, he), ale i jego sposób życia pozostawia wiele do życzenia. Tak pod wieloma względami wyglądają relacje Ameryki z Bliskim Wschodem - pułapka między grzesznym konsumpcjonizmem a fanatyzmem religijnym. A najgorsze, że nie widać w tym wszystkim złotego środka - chyba że za złoto robiłoby "złoto pustyni": ropa.

No, ale dość tych dywagacji polityczno-religijnych. Najprościej po prostu przeczytać :)

Link do opowiadania (Niedobre Literki)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)

SMSmeryzm #11


Małe co nieco dla spragnionych szybkiej lektury, czyli jedenaste, ostatnie w tym roku wydanie SMSmeryzmu! I jeśli w ciągu miesiąca nie dopiszę nic więcej, ostatnie w ogóle. Ale na to się raczej nie zanosi, bo tworzenie takich ultra-krótkich form to czysta przyjemność, mimo że czasem trzeba się nieźle natrudzić.
Z dłuższych rzeczy w zeszłym miesiącu ukazały się: "Kropka nad i" zarówno po polsku, jak i po angielsku jako "Dotting the Is" oraz autobiograficzno-dziwaczny króciak "Wybieg dla dzików".
Opowiadanie "Moja dziewczyna hoduje wyspy", chyba najlepsza rzecz, jaką udało mi się ostatnio wysmażyć, ma się ukazać w antologii Bizarro dla zaawansowanych. Jedno z moich opowiadań zdobyło również wyróżnienie w konkursie fantasy, ale jako że "w cenie" nie było żadnej publikacji postaram się je jeszcze gdzieś wysłać.

A w tym wydaniu prozy na 140 znaków: zanurzymy się w magii komediowej telewizji, zasłuchamy się w bezgłośną muzykę, przeczytamy wiersz śmierci, sprawdzimy zasoby pamięci, zaśpiewamy serenadę, poddamy się fantastycznej narkozie, zajdziemy z wizytą do sąsiadów i odszyfrujemy notatki seryjnego mordercy.
#88 należy odcyfrowywać, czytając po kolei podkreślone literki.

Ku lekturze!


#81
Publika sitcomu wybuchła śmiechem. Główny Bohater nachylił się do Miłości Życia: „Nie przestrasz się, ale… czy ty też słyszałaś ten rechot?”


#82
Obawiając się zerwać struny i boleśnie się zranić, smagał je delikatnie opuszkami palców. Na ulicy nikt nigdy nie usłyszał, jak pięknie gra.


#83
Wzorem samurajów napisał przedśmiertny wiersz, opus magnum. Badający jego zgon inspektor przeczytał go i wyrzucił. „Zapiski wariata”, rzekł.


#84
Bank pamięci w 99 % pełny! Proszę usunąć sugerowane nieużytki: zapachjejwłosówwiosną, rannyuśmiech76, braksłońcagdyonaodchodzi. Wykonać? Y/N


#85
Śpiewał pod jej oknem serenady pełne uczucia – wypruwał duszę. Ona go nie słyszała. Na 244. piętrze wieżowca nie mogła nawet otworzyć okien.


#86
W magicznej krainie Anestezji spotkasz elfy i wróżki. Ułożysz się w sennej łące, zapomnisz o Bólu. Śpij, dziecko. Zaraz będzie po wszystkim…


#87
Pan Wilkołak i Pani Kotołak to spokojni, ułożeni sąsiedzi. Czasem tylko, nocami, skaczą sobie do gardeł jak istne zwierzęta. Ot, małżeństwo.


#88
Za późno już, by naprawić błędy. Wierzę jednak, że na wolności uda mi się po raz kolejny przysłużyć społeczeństwu tak, by odkupić grzechy.


Dotting the Is (2014), czyli debiut anglojęzyczny


"Kropka nad i" po angielsku!

Opowiadanie, o którym więcej można przeczytać TU ukazało się również na Bizarro Central, najbardziej znanym anglojęzycznym portalu bizarro, w copiątkowej serii Flash Fiction Friday, pod tytułem "Dotting the Is". Tłumaczenie jest moje własne, pozwoliłem sobie również na przyjęcie angielskiego pseudonimu Cornell R. Nichols; no bo wiadomo jak to mają tacy Amerykanie, czasem jak widzą zagraniczne nazwisko, to machają dłonią i przewijają dalej. A poza tym lubię pseudonimy, następnym razem nazwę się Batman albo coś...

Jednocześnie zaznaczam, że tekst angielski różni się kilkoma drobnymi szczegółami, gdyż obie wersje - angielską i polską - pisałem i poprawiałem symultanicznie. Czasem coś dobrze brzmiało tylko po angielsku, czasem po polsku, stąd rozbieżności.

Zapraszam zatem do lektury opowiadanie mojego bliskiego znajomego.
Oto przed wami pan Cornell R. Nichols :)

Link do opowiadania (Bizarro Central)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)


Wybieg dla dzików (2014), czyli po drugiej stronie koryta


Dziki są fajne. Koniec, kropka.
Kiedy byłem małym chłopcem (nie, to nie piosenka), moją ulubioną zabawką była poobijana, plastikowa figurka dzika, którą wszędzie ze sobą nosiłem. Może jakiś przerzut z Króla Lwa, gdzie najbardziej lubiłem Pumbę, nie wiem. W każdym razie, bardzo chciałem zobaczyć prawdziwego dzika. Więc przy najbliższej okazji, gdy byliśmy z rodziną w zoo, pobiegłem od razu na wybieg dla naszych mniejszych braci z gatunku Sus scrofa, a tam zobaczyłem tylko... to samo, co w opowiadaniu. To, co dzieje się później to już zmyślenie, przekłamanie i proszę nie wierzyć autorowi.

Historia przypomniała mi się w dziwny sposób, gdy czytałem jakieś surrealistyczne opowiadanie o ojcu, który zabiera córkę do zoologicznego, żeby kupić jej wieloryba. Autor (D. Harlan Wilson) cisnął jednym absurdem za drugim w zasadzie przez cały zbiór, nie zważając na żaden sens, porządek czy konkluzję; po prostu - ciąg dziwacznych zdarzeń.
Ja także, dla odmiany, chciałem napisać coś, co nie ma jasno ustalonego sensu. Ktoś widzi w tej historii jakieś głębsze przesłanie? Proszę bardzo, nie zabraniam. Ale z założenia nie ma tu żadnych wielkich idei. Coś się dzieje i nawet sam autor (ja) nie ma pojęcia, dlaczego.

A zatem niech się dzieje, czy jak mówią starzy radżowie: Show must go on!

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)


Kropka nad i (2014), czyli praca co najmniej syzyfowa



To już trzecie moje opowiadanie, które ukazuje się na 'bizarrycznym' portalu Niedobre Literki i mimo że podobnież "do trzech razy sztuka", mam nadzieję, że nie ostatnie. Naczytałem się bowiem ostatnio całkiem sporo bizarro fiction, tego gatunku dziwności wszelakich, i przekonałem się, że jest to kopalnia pomysłów. Podobnie kiedyś zareagowałem na anime (o co nigdy bym się nie podejrzewał). Spodobały mi się przede wszystkim nie epickie walki, absurdalne fryzury czy inne dżapańskie dziwactwa, a właśnie ta wyzwolona wyobraźnia, pozwalająca na stwarzanie wyjątkowych fabuł; czasem głupich do potęgi, a czasem wręcz genialnych. Podobnie, i to nawet do ekstremum, rzecz się ma z bizarro.

"Kropka nad i" to opowiadanie krótkie i prostolinijne, ale za to nawkładałem do niego całe mnóstwo dodatkowych smaczków, kompletnie się ze sobą nie zazębiających. Dlaczego? A dlaczego nie! Na tym polega fenomen tego gatunku, że wszystko można, co nie można. Na tle opowiadań, które czytałem to i tak jest codzienność i odcinanie kuponów.
Mamy więc bohatera z aspiracjami, który zostaje kropkarzem w drukarni, mamy szefa z wymienną protezą nosa, mamy społeczeństwo z mniejszościami jak zombi i organizacjami jak Zakon Gramatycznych Neo-Nazistów.
Mogło być prosto i mogło być nudno - stuk, stuk, stuk (odpukać w niemalowane).
Gdyby nie bizarro.

Zapraszam do lektury ;)

Link do opowiadania (Niedobre Literki)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)

SMSmeryzm #10


Zapraszam na dziesiąte wydanie nano-fikcji na 140 znaków, czyli na kolejny SMSmeryzm!
Dziesiąte, czyli okrągłe, przynajmniej w systemie dziesiętnym.
Dziesiąte, czyli "ani żadnej rzeczy, która jego jest".
Ale tę rzecz, która moja jest, można akurat czytać na okrągło ;)

A do osiemdziesiątki dobijamy następującymi specjałami: elektromagnetyzmem z innej rzeczywistości, nieudaną karczmą, Prawdziwym Imieniem smoka, teleturniejem przyszłości, rozterkami władcy świata, włamaniem do skarbca, horrorem z transfuzją krwi oraz najnowszymi implantami muzycznymi Głuchex 5000.

Zapraszam!


#73
W pokoju łapią mi fale EM z innej rzeczywistości. Co dzień włączam radio i słucham z żalem, jak mogłaby brzmieć Muzyka. TV nawet nie ruszam.


#74
Wzniósł oberżę marząc o karczemnych awanturach, popijawach, miejscach zbiórek dla hałaśliwych gierojów. Wszyscy jak na złość pili grzecznie.


#75
Ktokolwiek znał Prawdziwe Imię tegoż smoka mógł rozkazywać bestii. Lecz któż chciałby sprawować władzę nad czymś, co nazywa się Pierdzisrak?


#76
Przed uczestnikami trudne zadanie. Muszą orzec, czy osoba przed nimi to A: CZŁOWIEK czy B: ANDROID. A czy wy, widzowie, potraficie odróżnić?


#77
Tysiące najzdolniejszych kucharzy świata gotowało Dyktatorowi specjały. Dyktator płakał nad nieruszonym talerzem. Tęsknił za pierogami Mamy.


#78
Złodziej wśliznął się do Królewskiego Skarbca. Ujrzał zdobycz, której jeszcze nikt w Królestwie nie widział na oczy: wcześniejszą emeryturę.


#79
Duchy sprawiały, że ze ścian ciekła posoka. Nawiedzony dom wykupiło Centrum Krwiodawstwa. Grupy krwi okazały się dobre. Sama krew – już nie.


#80
Stary, te implanty muzyczne są genialne! Pobudzają ci, wiesz, nerw słuchowy, bezpośrednio. Zero kabli! Co? Co? Głośniej mów, nie słyszę cię!



SMSmeryzm #9


Kolejny miot nano-historyjek dla wszystkich, którzy nie mają czasu na dłuższe lektury!

(A dla tych, którzy czas mają, to z dłuższych lektur w zeszłym miesiącu ukazały się: bizarryczno-absurdalne Byliśmy umówieni na cięcie, owado-Kafkowski horror Metamorphosis oraz fantastyczno-naukowy Czasokrążca)

W tym wydaniu, w 140 znakach na historię zamknięto kolejno: technologiczny konflikt pokoleń, zdradzieckie mutacje, czego pragną kobiety, problemy dorastającej elfki, opowieść o nieszczęśliwej miłości do muzyki The Doors, grzybowe zarodniki, liczniki tolerancji alkoholowej oraz żyjące wyspy.

Gotowi? No to start!


#65
Ojciec chwalił się 50-calową plazmą. Syn prychnął i wyjął z oka półcalową TV-soczewkę. Ojciec chuchnął i jeden z nich został bez odbiornika.


#66
Nosił na twarzy biomaskę przeciwgazową, by nie zmutowała go radiacja. Nie pomyślał, że sama maska może się zmutować: w zabójczego dusiciela.


#67
Uniwersalny Tłumacz pozwolił wreszcie ustalić, że koty najbardziej pragną snu i jedzenia, psy przyjaźni, a kobietY0MZp3n1s01 CRITICAL ERROR!


#68
Zawsze byłam niską elfką. Mama wspominała, że za młodu włóczyła się z krasnoludami, ale ja nie rozumiałam. Póki nie zaczęła rosnąć mi broda…


#69
PLAYLISTA: Been Down So Long – My Eyes Have Seen You – Hello I Love You – Love Her Madly – Light My Fire – Touch Me – Unhappy Girl – The End


#70
W spleśniałych księgach osiadły narkotyczne grzyby. Po uchyleniu okładki ciskały chmurą atramentowych zarodników i w umysłach puchły w idee.


#71
Włodkowi wszyli licznik Tolerancji Alkoholowej dochodzący do stanu upojenia w punkcie 100%. Przy 950% licznik czknął i usnął. Piliśmy dalej.


#72
Zniesmaczeni grzechem, utworzyli bogobojną cywilizację na Żyjącej Wyspie. Sielanka nie trwała długo. Zaczynał się właśnie sezon godowy Wysp.


SMSmeryzm

Metamorphosis (2014), czyli córka entomologa


Drugie z moich opowiadań, które ukazało się w Magazynie Histeria i przy okazji także drugie, po Mimesis (Horror Online), pod tytułem zapożyczonym z greki. Można by tu wysnuć interesującą analogię - oba tytuły kończą się na sis, a bohaterkami są młode kobiety, więc są to niejako horrorowe "sisters". W jakiś bowiem sposób kobiece postacie o wiele lepiej pasują mi do historii, w których pewnym nieprzyjemnym osobnikom należy się solidna krwawa jatka (btw, w tematyce empowerment polecam TO). To tyle, żeby nie zdradzić za wiele.

Pojawiający się w "Metamorphosis" nacisk na tematykę owadzio-ludzką można by porównać do Przemiany Franza Kafki. Można by, ale nie za wiele to da, gdyż książki nie miałem jeszcze przyjemności przeczytać i tylko wiem "z czym się to je". Piszę "przyjemności", gdyż Proces, mimo że czytałem dawno i z przymusu lekturowego, podobał mi się.
Tak, siak czy owak, na pomysł opowiadania wpadłem bez myśli o przemianach przeszłych, a jedynie z prostą ideą człowieka, którego pochłania perspektywa owadzich metamorfoz w zastosowaniu do ludzi. Co ciekawe ilość notatek do opowiadania ograniczyła się do pojedynczego zdania, całość zaś - poza krótkim "epilogiem" - napisałem w przeciągu jednego wieczoru. Pisało się samo, w zasadzie.

A teraz niech się czyta :)

Link do opowiadania (Magazyn Histeria #4, str. 64)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)

Byliśmy umówieni na cięcie (2014), czyli żelazność terminów


Termin rzecz święta. Wszelkich deadline'ów i dat ostatecznych dotrzymywać należy, jeśli chce się, aby ludzie traktowali nas poważnie. I - jak to często bywa - niektóre z tych terminów bywają całkiem niemożliwe.

Wliczając w to termin porodu.

Tak właśnie rzecz się ma w moim nowym opowiadaniu, które ukazało się na niedobrych literkach. Tytuł mówi chyba sam za siebie - "Byliśmy umówieni na cięcie" - a jego powstanie zawdzięczam w dużej mierze lekturze opowiadań Rolanda Topora. Swego czasu wsączyła się we mnie ta toporowska groteska i pchnęła do przejrzenia pomysłów, które wcześniej uznałem za zbyt absurdalne. Pierwszym z nich było "Marzenie ściętej głowy", drugim zaś - właśnie "Byliśmy umówieni na cięcie". I tu, i tam coś tną - i tu, i tam pomysł można było poprowadzić w zupełnie innym kierunku.
Ale nie ma co się nad tym rozwodzić.

Zapraszam do lektury:

Link do opowiadania (niedobre literki)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)



SMSmeryzm #8


Ósmy z kolei rzut nano-historyjek, co znaczy, że jest już ich osiem razy po osiem. A szykuje się jeszcze więcej!

W tym wrześniowym wydaniu prozy na 140 znaków mam dla Was: nowy wymiar telewizji, wkurzającą alfabetyczną rozsypankę wyrazową (wyciągamy karteczki!), Meduzę z autokrytyką, Zielonego Marsa, miejskie gołębie, nowe znaczenia starych przysłów, paranormalne dary oraz okoliczności wynalezienia jednego z najpopularniejszych sportów.
Rozwiązanie numeru #58 - rozsypanki - znaleźć można po najechaniu na słowo "help!" obok numerka.
Komentarz do #59 to wynik autokrytyki po wymyśleniu samego utworu. Ale nawet komentarz ma 140 znaków, więc wybaczam sobie.

Zapraszam do lektury:


#57
Dziś wieczór w serii dokumentów prezentowanych w ©Zapach-O-Wizji, „Kulisy Przemysłu Porno” – woń potu, krwi, łez oraz niespełnionych marzeń.


#58 - help!
ROZSYPANKA: alfabetycznie. cała Głównego i Komputera literatura ludzka ma na obaleniem przechodzi rządów uszeregowana własność Wraz z zostać


#59
Mityczna Meduza utworzyła profil na portalu sieciowym. Kto spojrzał na jej zdjęcie – skamieniał przed monitorem. Świat niewiele się zmienił.


#60
Z ostatniej chwili: Na uroczystość otwarcia Zielonego Marsa przybyli Marsjanie. Podziękowali Ziemianom za posprzątanie i kazali się wynosić.


#61
Rząd wprowadza do miast Gruchające Ornitologiczne Urządzenia do Obserwowania Miejskiej Populacji – w skrócie GOUOMP. Językowcy są oburzeni.


#62
W kraju ślepców jednooki jest królem, nie? O jedno oko więcej. Więc czemu ja siedzę w klatce?” „Nie ględź, Trójoki Joe, zabawiaj widownię!”


#63
Lin posiadała dar. Potrafiła dostrzegać kolorowe aury ludzi mijanych na ulicy: odbicia emocji. Jej świat był równie szary, co rzeczywistość.


#64
Ej! Żem nadmuchał świński pęcherz. Hah! Patrzta jak leci, jak się go kopnie! Czemu nie patrzyta? Ja wam pokażę, kiedyś będą patrzeć miliony!


#59-B
A kto zrobił Meduzie zdjęcie? Sama robiła, „z ręki”. I nie spojrzała jak wyszła? A efekt „czerwonych oczu”? Nienawidzę was, głosy w głowie.


P.S.
Tradycyjnie zapraszam też do śledzenia SMSmeryzmu na Tumblr: TUTAJ. W ramach regularnych publikacji już dziś pojawi się tam utwór nr 65.

Marzenie ściętej głowy (2014), czyli ubezwłasnogłowienie


Ach, stare dobre ścinanie głowy. Gdzie tego nie było? W Mistrzu i Małgorzacie na Patriarszych Prudach tramwaj bez pardonu hulnął i odebrał głowę. Królowa Kier w Alicji zrobiła sobie z tego najlepszą rozrywkę. Za rewolucji francuskiej zbuntowane głowy toczyły się w dół ulic i grały ludźmi w kręgle (true story).
Nawet w herbie mojego miasta - Głowna - jest odcięty łeb na talerzu. Jakże uroczo.

No to i ja pokusiłem się o literackie spojrzenie na ów popularny temat. Pomysł jest jednym ze starszych, w wielkim ciągu notatek i zalążków fabuły plasował się niemalże na początku. Nie wiedziałem jedynie, czy ugryźć go na poważnie, czy raczej z humorem. W pisaniu wyszło samo - komizm krył się za podszewką i tylko czekał, kiedy wychylił swój rozczochrany łeb. No to chwyciłem komizm za kudły. Wyszła z tego odcięta głowa.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)

SMSmeryzm #7



Nowy dzień, nowy miesiąc, nowe wydanie nano-fikcji!

W dzisiejszym rzucie ośmiu historyjek na 140 znaków mam dla was w ofercie pakiet telewizji z równoległych światów, Jego i Jej rozterki na temat istoty materii, problemy z klonami (działa też z braćmi syjamskimi), wariację na temat "posadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić syna", sfingowaną śmierć, nasz Ziemski narkotyk oraz nieudane plany wydawnicze.

Ku lekturze!


#49
Skakał po kanałach pakietu Multiversum. Oglądał swoje życie – jako prezydent, tajny agent, gwiazdor rocka. Odpoczywał tak po dniu w kopalni.


#50
Wiedział, że składa się z pyłu gwiazd. Ale to nie tłumaczyło komet sunących po skórze, ognia novy w mięśniach, wirujących galaktyk w głowie.


#51
Wiedziała, że w 2/3 jest wodą. Ale to nie tłumaczyło ryb uwięzionych w akwarium skóry, ciepłych prądów krwi, wirujących malstromów w głowie.


#52
Przychodzi dzień, że każdy wie: posiadanie klona ma swoje minusy. Dla Janka był to dzień wyborów. Mieli odmienne poglądy i tylko jeden głos.


#53
Wycinał w pień drzewa. Zabijał synów Ziemi. Burzył domostwa. Mimo to nikt nigdy nie powiedział mu w twarz, że nie jest prawdziwym mężczyzną.


#54
Sfingowawszy śmierć, kupił nazajutrz gazetę i zajrzał w nekrolog. Uśmiechnął się. W końcu czytał pochwały, na które czekał przez całe życie.


#55
„I wtedy on mnie zaczyna błagać Pomóż mi, kończy mi się tlen… To poszedłem, bo co mam gadać z narkomanem”. „Ech, ci Ziemianie i ich używki!”


#56
Po I. kwartale wydawca zrezygnował z „powieści binarnych”. Badania rynku wykazały, że przeciętny robot od książek woli masowe walki uliczne.

Natchnienie lady Kasandry (2014), czyli trudy powieściopisarstwa


Jednym z sukcesów roku poprzedniego była dla mnie wygrana w konkursie organizowanym przez wrocławskie Dni Fantastyki - "Klasyczna baśń w nowoczesnym wydaniu". Opowiadanie "Fatalny splot" zawojowało wówczas pierwsze miejsce, ukazała się antologia tekstów konkursowych, znaczy - ktoś tam przeczytał.
W tym roku temat konkursowy okazał się nieco trudniejszy - "Miłość w odcieniach steampunk". Dlatego decyzja, żeby w ogóle cokolwiek napisać zapadła dopiero, gdy przedłużono termin wysyłania prac. Bo skoro przedłużają - pomyślałem sobie - to znaczy, że nie przyszło za dużo opowiadań albo czekają na więcej. A skoro czekają na więcej, to ja zawsze mogę coś machnąć. Niezobowiązująco.

Jeśli chodzi o steampunk to zawsze coś tam czytałem, coś napisałem, wiele słyszałem, ale żadne oczywiste pomysły nie przychodziły mi do głowy. Krótko mówiąc, natchnienia brak. Zacząłem więc bawić się formami mniej oczywistymi, czymś w rodzaju "rękopis znaleziony w szufladzie pisarza"; czyli techniką starą jak świat. Krystalizacja pomysłów zamiast mnie przypadła w udziale wymyślonym bohaterom, stali się oni częścią całego procesu i elementami fabuły. Krótko mówiąc, tekst literacki o tym, jak wymyślono pewien tekst literacki. To wystarczyło, żeby znów zostać wyróżnionym i zdobyć II miejsce.

Sama lady Kasandra Głowacka i tytuły jej powieści nawiązują do Jane Austen (jej siostra miała na imię Cassandra), choć nazwisko zapożyczyłem od naszego rodzimego autora z epoki, Aleksandra Głowackiego (Bolesław Prus). Wszystko to, rzecz jasna, osadzone zostało na polskim gruncie; choć jestem pewny, że lady Kasandra czytała Austen, lubiła Austen i czerpała z niej inspirację. W przeciwieństwie do mnie, ale to już inna historia. Nawiązania takie są według mnie jak najbardziej na miejscu w historii alternatywnej i w steampunku.

Zapraszam więc na krótką wizytę do roku 1890, do Wieku Pary:

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)


Ani mru mru


tak bardzo lubię z Tobą milczeć
już wyczerpaliśmy setki tematów
nie marnując na nie ani słóweczka

a tu ciągle nam się usta
nie otwierają
wciąż jest coś - niedopowiedzenia

ciche lata spędzamy
jak stare małżeństwo
i na dokładkę - w ślubie milczenia

przemówienia trzymamy na końcu języka
język za zębami
zęby w nerwościsku

ze złota milczenia aby w srebro mowy
potrzeba by pewnie
nam alchemika

a jednak --
gdy razem znów milczymy o tym
trwamy w jednogłośnym ciszy unisonie

12.03.2014

Nocą wszystkie zaułki są błędne


to miasto uliczkami rozbiega się w popłochu
i gubi nas w zaułkach wyrżniętych przez cienie
u stóp kocie łby klekocą - kocie szczyny
świecą w nieudolność martwych latarni

tu młodo umarła nasza abstynencja
tak tanio sprzedana - 3,10 (plus kaucja)
wyciągniętym z kieszonek żarem ideałów
odpalamy tani tytoń w jutrzejszej gazecie

moglibyśmy się wydostać z sideł urbanistów
ale dokąd mogą ponieść odgryzione stopy?
wzlecieliśmy za wysoko na wadliwych skrzydłach
i lądować już możemy tylko awaryjnie

6.12.2013

SMSmeryzm #6 - szóste zmyślenie


Jak bumerang, zły szeląg i gołąb pocztowy po raz szósty wracają "ryczące stoczterdziestki", czyli SMSmeryzm nr 6!
A wraz z kolejnym wydaniem przychodzi także smutna konkluzja: kończy się powoli zapasik nano-fikcji napisanych w szaleńczych weny przypływach i trzeba będzie usiąść i dopisać tego więcej (znaczy się jeszcze na parę wydań jest, ale trzeba uzupełnić).
Szczęśliwie nadszedł lipiec i wakacje mniej więcej wolne, więc będzie na to czas w przerwach w poprawianiu powieści. To zresztą ciekawy kontrast i forma relaksu - tu 140 znaków, a tam powolne dobijanie do magicznej granicy 500.000. Jestem zatem dobrej myśli co do tego miesiąca.

Gdzieś w międzyczasie stuknął również niniejszemu blogowi rok istnienia. Przez ten czas tu i tam ukazało się 18 opowiadań krótszych i dłuższych, publikowanych oficjalnie albo tylko w PDF-ie. Pozwolę sobie wymienić: Fatalny splot, Dzieci atomu, Spotted: Monster, Czasokrążca, Kłopoty z czułkami, Coś strasznego, Ślepy stróż, Bibliofilia, Zabawki z Galatei, Śpij, królewno, śpij, Easter egg, Mimesis, Sklep obraźniczy, Żywność, Echo, Kres, Apokanibalipsa oraz Najlepszy przyjaciel człowieka. Z tytułów pogrubionych - z tej czy innej przyczyny - jestem szczególnie zadowolony. Może pokuszę się jeszcze o jakieś małe podsumowanie.
A na razie: zapraszam do nano-fikcji.

W dzisiejszym wydaniu jak zawsze różne różności, w tym: pokoje bez klamek, Biuro FuTurystyczne, zmiennowłosowatość, przydziały teleportacji, spojrzenie za zasłonę McPożywienia, istoty żywiące się zapachami, rozterki opiekuna susłów (Jak się nazywa opiekun susłów? No pewnie, że suślarz!) oraz bezmostowe trolle.
Nr 47, jako słowotwórczo-sucharowo-dziwaczny byt, ma również drugą wersję gdyby pierwsza nie zażarła.

A zatem - ku lekturze!


#41
Wszystkie cztery wallscreeny zasnuło śnieżne bielmo. Pokój telewizyjny wypełnił biały szum. Chciał wyjść, ale zapomniał już, gdzie są drzwi.


#42
Biuro FuTurystyczne – odwiedź swą wymarzoną przyszłość! W ofercie: Planeta Małp, Dystopia Orwella, Apokalipsa 1, Apokalipsa 2, Apokalipsa 3…


#43
Ich włosy cudnie reagowały na emocje: blond na radość, czarne na smutek, rude na gniew, białe na przerażenie. Nie ufali tylko mnie – łysemu.


#44
Na coroczną przydziałową teleportację postanowił, że wybiorą się do Playboy Mansion. Żona obrała inny kierunek: teleportowała się do mamusi.


#45
Wadliwy McAutomat miast kawy wydał mu składniki: ziarna, wrzątek, cukier. Zaciekawiony zamówił zwykłego burgera. A potem krzyczał, krzyczał…


#46
Następny okaz to Astomi – istota żywiąca się zapachami. Zmarł nam, niestety, podczas spaceru po Mieście, ale można podziwiać wypchany model…


#47
Adam pracował w zoo jako opiekun susłów. Wydrukował nawet wizytówki: A. KLUCZYK – SUŚLARZ. Wszyscy znajomi prosili go, by naprawił im zamki.


#48
Gnali jak wiatr i palili za sobą mosty. Wszędzie gdzie przemknęli zostawiali tysiące bezdomnych trolli, których królestwo nie mogło wyżywić.


*47-B
Adam pracował w zoo jako opiekun susłów. Wydrukował nawet wizytówki: A. MICKIEWICZ – SUŚLARZ. Wszyscy znajomi prosili, by odprawił im Dziady.

SMSmeryzm #5 - piąte przez dziesiąte


Bez zbędnych wstępów zapraszam na piąte już wydanie prozy na 140 znaków, czyli nano-fikcji pod szyldem SMSmeryzmu.

Dobijając do czterdziestej historii w cyklu, dziś wyczyścimy sobie pamięć z pomocą technologii, znajdziemy się nie w tej bajce, ponarzekamy na muzykę nowego pokolenia, opuścimy Ziemię, zwiedzimy nowoczesny świat Uczłowieczonych zwierząt (O tym więcej w moim opowiadaniu - "Najlepszy przyjaciel człowieka"), ustalimy kto jest głównym bohaterem pewnej opowieści, stracimy kręgosłup moralny, a także dowiemy się prawdy o nieostrożnym wchodzeniu do szaf.

Zapraszam serdecznie:


#33
Wsunął czyszczący VHS w magnetowid i nacisnął PLAY. W 180 minut zapomniał o rozwodzie, długach, redukcji etatów… Był teraz czystą tabliczką.


#34
Wiedźma stanęła w progu i przywitała J. i M. „Częstujcie się”, nęciła chytrze. J. chrząknął. „A czy ta chatka z piernika jest bezglutenowa?”


#35
Ech, ci gówniarze i ich lo-fi blackened boom-doom metalcore! Za moich czasów słuchaliśmy porządnego post-emo gravewave madhouse drone rocka!


#36
Kiedy po raz n-ty usłyszał z czyichś ust, że Ziemia wstydzi się go nosić, postanowił, że dłużej nie będzie Jej kompromitował. Wybrał kosmos.


#37
Odkąd uznano obywatelstwo Uczłowieczonych zwierząt wydajność u mnie w biurze wzrosła o 200%. Tak to jest, jak się ma szefa-żarłacza białego.


#38
Drużyna herosów balowała w oberży. Padło pytanie „A któren z was jest głównym bohaterem?” Noc rozdarł wielogłos „Ja!”. A potem szczęk oręża.


#39
To, że za bezcen sprzedała kręgosłup moralny nie było najgorsze. Najgorszy był budzący ją nocami ostry fantomowy ból – ciążący pokutą krzyż.


#40
Maria szydziła z „Opowieści z Narnii”, dopóki któregoś dnia sama nie wyszła z czyjejś szafy; zagubiona, wstrząśnięta, obca w Rzeczywistości…


Najlepszy przyjaciel człowieka (2014), czyli nie taka znowu pieska przyszłość


Któż z nas nie zastanawiał się nad odwieczną zagadką z dzieciństwa? Komu nie spędzała ona snu z powiek?
Goofy i Pluto.
Pluto i Goofy.
Niby dwa psy, a jednak - jeden mieszka w budzie i chodzi na smyczy, podczas gdy drugi beztrosko jeździ sobie autem i gra z Mickey'em w golfa.
Wydaje się to co najmniej nie fair, żeby jeden był tylko zwierzątkiem domowym, drugi zaś - przyjacielem. Mnie to nurtowało. Społeczno-literacko. Dlatego jakiś czas temu wymyśliłem to opowiadanie - "Najlepszy przyjaciel człowieka". Ostatnio zaś, specjalnie pod akcję Lato dowcipem pisane na portalu Ex Fabula, zebrałem się w końcu, żeby je napisać.

Pomysł zwierząt na wyższym szczeblu ewolucji poznałem za sprawą serii powieści Uplift Davida Brina, choć oczywiście sama idea jest znacznie starsza (sięga, chociażby, Wyspy doctora Moreau H.G. Wellsa). Chodzi o całkiem prosty w teorii zabieg "podwyższenia" ewolucyjnego istot niższych rozwojem przez istoty wyższe rozwojem. W 2001: Odysei kosmicznej służył do tego przesławny monolit.
W literaturze terminy na to są różne: prowolucja, wymuszona ewolucja, Progresja; sam swego czasu, na potrzeby innego świata sci-fi, wymyśliłem Pluśnięcie (ze względu na dodatni biegun - Plus - naturalnego rozwoju oraz późniejszą łatwość nazewniczą, np. Delfin-Plus). "Uplift" Brina przetłumaczono jako "Wspomaganie", jak dla mnie nieco oszczędnie jeśli chodzi o znaczenia.
Tutaj, w tej krótkiej, humorystycznej opowieści, zdecydowałem się na jasne i proste "Uczłowieczenie".
(Przy okazji, wg Brina, pierwsze w kolejce do potencjalnego "upliftu" są delfiny i szympansy).

I właśnie w świecie pełnym takich Uczłowieczonych zwierząt, prześladowanych, walczących do tego o swoje prawa, dzieje się akcja opowiadania. Z humorem, morałem i reflesją.

Zapraszam do lektury :)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)

SMSmeryzm #4 - lektura na cztery fajery


Pisać można krótko - ba, nawet krócej niż 140 znaków! Taki Hemingway w swoim niezaprzeczalnym geniuszu stworzył utwór, wtedy jeszcze przez niego ochrzczony "powieścią", na ekonomiczne 6 (słownie: sześć) słów.
"Sprzedam: Buciki dziecięce. Nigdy nie noszone" może nieco traci przy tłumaczeniu, ale ważne, że jest w tych słowach konflikt, jest napięcie emocjonalne i jest tragedia.

W ślady Hemingwaya szło później wielu innych. Starczy "wyguglać" frazę Six word stories, żeby znaleźć się w świecie ultra-krótkich historyjek lepszych bądź gorszych, kiepskich i genialnych.
Ja jednakże, skromnie uznając się za gorszego kowala słów od Hemingwaya, pozostanę przy moich 140 znakach.

A w dzisiejszym wydaniu SMSmeryzmu czeka nas: prawda z drugiej strony ekranu, manna-narkomanna, żebro Adamowe, Pierwszy Kontakt z Obcymi, telefoniczne odgłosy natury, "dziurawiec", piraci podniebnych mórz oraz alternatywna wersja Ukrzyżowania.

Zapraszam :)


#25
Oglądała. Na każdym kanale to samo: znudzeni ludzie siedzą na sofach, drzemią, kochają się, jedzą, piją… Nuda. Telewizja wyłączyła się sama.


#26
Różne barwne substancje płynęły już w jej żyłach: alkohol, THC, LSD, hera, koka, pixpatch, speed… i tylko asertywność nie weszła jej w krew.


#27
Promocja w GeneLab-X: Wytnij żebro i opuść naszą klinikę z darmową kobietą! Uwaga: Klinika nie odpowiada za walory estetyczne ww. „wyrobów”.


#28
Epokowy Pierwszy Kontakt okazał się klapą. Nasz Prezydent zaczął ładnie: Witamy na Ziemi! Ale Obcy wszystko zepsuli, mówiąc: Blazzorpstfugh!


#29
Zadzwoń pod 713-813, aby posłuchać Odgłosów Natury: 1 – leśne disco, 2 – koncert butelek, 3 – pijackie trele, 4 – upojne chwile za krzakiem…


#30
Kolejno mówili, jak ich zawiódł. Ze wstydu tak skulił się w sobie, że zapadł się w czarną dziurę. Pożarła wszystko: wstyd, znajomych, świat…


#31
Wieźli chmurostatkiem dostawę dżdżu dla rolników kiedy napadły ich pioruny. Groty błyskawic rozorały kadłub; kapuśniaczek spęczniał w potop.


#32
Rzekli Piłatowi: „Uwolnić Jezusa!”. Wierni na Golgocie czekali, aż spełni się proroctwo i umrze Zbawca. Nieświadom, Barabasz dźwignął krzyż.


P.S.
Przypominam również, że na Tumblr można śledzić SMSmeryzm na bieżąco zamiast czekać (z pewnością niecierpliwie) na kolejne wydanie - O, TUTAJ.

Apokanibalipsa (2014), czyli genetycznie modyfikowany Armagedon


Kiedy zabierałem się za to opowiadanie niemalże rok temu, o gatunku post-apokalipsy wiedziałem tyle, ile wypatrzyłem w filmach o świecie kończącym się na setki różnych sposobów. Dlatego zbadałem sprawę. Szukałem tu, szukałem tam, czytałem, przeglądałem. Bardzo spodobał mi się stary dobry motyw "Człowiek człowiekowi kanibalem", ale z drugiej strony nie chciałem iść w oczywistości względem sposobu, w jaki świat się skończył: wojna nuklearna, najazd obcych, Drugie Przyjście... A że w mediach szumiało akurat od debaty na temat (nie)szkodliwości żywności genetycznie modyfikowanej, zdecydowałem się na mroczny scenariusz, w którym mutacja transgenów prowadzi do krachu ekosystemu.

Nie ma w tym jakiejś twardej nauki - chociaż wyczytałem na ten temat co tylko się dało - a jedynie "Co by było gdyby". Zresztą, sam bohater nie ma pojęcia, jak doszło do upadku cywilizacji, więc nie byłby w stanie tego wyjaśnić. W dużym skrócie: zawiodły substancje używane do przenoszenia cech genetycznych z jednego organizmu na drugi i w fatalnym splocie zdarzeń zaczęły transportować zestaw cech, który w kolejnym pokoleniu wywołał bezpłodność organizmów. Zdarza się w przypadku myszy laboratoryjnych.

Jako bonus w opowiadaniu pojawia się zakodowana lokacja fikcyjnego polskiego banku nasion, którą zainteresowani mogą rozkodować używając tabelki na tej stronie (dolna).

Ostatni Dzień Pary, antologię zawierającą "Apokanibalipsę", może ściągnąć w formatach PDF, EPUB oraz MOBI pod tym adresem:

Link do antologii Ostatni Dzień Pary

Zapraszam do lektury :)

Echo (2014), czyli astralnie w rytmie Floydów


Krótkie opowiadanie, które nadesłałem na konkurs organizowany przez Szortal oraz magazyn Horror Masakra i uzyskałem wyróżnienie. Traktuje częściowo o osobistym doświadczeniu, gdy eksperymentowałem z dudnieniami różnicowymi i podróżą astralną. Problem w tym, że mi "wyjść z siebie" nigdy się nie udało, doznałem tylko paraliżu sennego. Ale pomysł na opowiadanie się z tego urodził, więc doświadczenie raczej na plus.

O podróżach astralnych, wszystkich procesach i otoczce ciekawie traktuje anime Ghost Hound, mimo że samo w sobie fabularnie jest gęste od mistycznych motywów i raczej ciężkie do przełknięcia. To właśnie z tego serialu zaczerpnąłem przedstawienie ciała astralnego jako takiej kulki świadomości niż ciała właściwego. Bohaterowie wyglądali bowiem jak wielkogłowe homunkulusy. Główny bohater usypiał też na przykład do zwykłego białego szumu radiowego, ja usypiałem do dudnień różnicowych, ale już moja postać z opowiadania - do "Echoes" Pink Floyd.
Muzyka Pink Floyd bardziej niż wszystko, co znam nadaje się do doświadczeń ze zmianami świadomości, trzeba tylko dobrze wybrać repertuar. "Echoes" wydało mi się idealne - 23 minuty czystej psychodeli, no i cytat, który można było użyć w tekście. Po prostu, zespół kompletny.

Zapraszam do lektury i do kochania Floydów :)

Link do opowiadania (Szortal na wynos 6/2014)

(Wszystkie prawa zastrzeżone)

SMSmeryzm #3 - do trzech razy osiem sztuk


A oto kolejna porcja utworów na 140 znaków, tym razem bez większych wywodów.

Dziś mam dla Was: cudowną krainę telewizji, nieudane przygotowania do apokalipsy zombi, kwantowego podróżnika w czasie i przestrzeni, Organ-Loterię, dysleksyjny bełkot, znikające figury szachowe, zbłąkanego lunatyka oraz "Nie pij, kiedy prowadzisz"... narrację.

Utwór #18 ma też alternatywną wersję B (taki B-side), zaś #21 - pomoc w odczytaniu tuż obok numerka. Podobno ludzie są w stanie bez problemu rozszyfrować wypowiedź, jeśli pierwsza i ostatnia literka każdego wyrazu pozostaje bez zmian, ale kto by tam ufał nauce :)


#17
Drodzy teleobywatele! Pamiętajcie, że w abonament TV Land wliczona jest opieka medyczna za Ręce, które leczą oraz czesne Szkoły przetrwania.


#18
Walter skompletował ekwipunek na apokalipsę zombi. Po miesiącu świat zaatakowały żyjące pod ziemią dinozaury. Na to nawet on nie był gotowy.


#19
Taro wynurzył się z kwantowej piany i otworzył oczy na rzeczywistość. Ale rzeczywistości tam nie było. Była tylko ciemność i wiatr bezczasu.


#20
Fartem trafił trzustkę w totka. Organ-Loteria wydała ją w lodóweczce, gotową do przeszczepu. Pech chciał, że umierał akurat na raka wątroby…


#21 - help!
Mjoa mmuasia młaia otrsą dsyklsjeę, a tautś dsygrafię oarz kuku na mniuu. Nweat soibe nie wyożbraciae, jak ja ninweadizę tej cłeaj gtenyeki!


#22
Rywal przesunął pion na C4. Biała figurka momentalnie zniknęła. Do końca partii bała się, że pion się pojawi – o pole na skos za jej królem.


#23
Chciał wiedzieć, co robi podczas sennowłóctwa, więc kupił noktokamerę i GPS. Nocami błąkał się po dachach i strącał z nich innych lunatyków.


#24
Zaoferowałem mu piwo. Nie mogę pić, rzekł. Prowadzę Narrację. Pojąłem: jestem tylko Postacią w jego Narracji! Co było robić? Zamówiłem wódę.


*18-B
Walter skompletował ekwipunek na apokalipsę zombi. Po miesiącu świat zaatakowała hiszpańska inkwizycja. Tego akurat nie spodziewał się nikt.

Żywność (2014), czyli co wypełzło z lodówki


Nie bez powodu ilustracją do tego opowiadania jest okładka pulpowego magazynu sprzed lat. "Żywność" to bowiem utwór najbliższy literaturze pulpowej (dla kumatych - pulp fiction), jaki zdarzyło mi się popełnić. W starej konwencji Monster of the Week poszedłem tu w straszydło w formie klasycznego "bloba" (taka żyjąca masa) i zrobiłem z niego formę życia wykształconą z jedzenia zostawionego w lodówce. Ku przestrodze - wyrzucajcie resztki.

Pomysł stary bo stary, miał w sobie jednak tę ciekawą nutkę absurdu, wokół której można zbudować historię dziwną, niemalże weird. Opowiadanie napisałem w zeszłym roku na jakiś tam konkurs, a później leżało w folderze. Odkurzyłem, poprawiłem, przestawiłem parę wątków i wysłałem do Histerii. No i spodobało się.


Motyw straszydła z lodówki nie jest wcale nowy. Po angielsku mówi się o wątku "It Came From The Fridge", co jest przy okazji nazwą zabawnego bloga na tumblr, gdzie ludzie wstawiają swoje własne, prywatne mikrohodowle pleśni.
Mnie samemu ten motyw najlepiej zapadł w pamięć dzięki odcinkowi klasycznego anime Cowboy Bebop, zatytułowanego "Toys in the attic". Tam również pojawiła się tajemnicza forma życia z odmętów lodówki, niebezpieczna w kontakcie z człowiekiem. Masa skończyła jednak inaczej (patrz powyżej) niż moja "żywa żywność".
Także w cudownym brytyjskim sitcomie Red Dwarf mamy do czynienia zarówno z "potworem curry", jak i (wspomnianym) kubku z pleśnią o imieniu Albert.

Ja w "Żywności" zdecydowałem się na stary akademik i podejście do tematu raczej "horroryczne", choć myślę, że absurd - z założenia - jest tu wyczuwalny. Ale taka jest duża część pulpowych horrorów: niby śmieszny temat, a traktowany ze śmiertelną powagą i dawką realnej grozy.

Zapraszam do lektury :)

(Wszystkie prawa zastrzeżone)

Sklep obraźniczy (2014), czyli ubrania z farby i płótna



Jedno zdanie, zapisane gdzieś luzem na kartce; małe ziarenko - tyle wystarczy, żeby wykiełkowało opowiadanie. Tak było ze "Sklepem obraźniczym", moją pierwszą próbą napisania czegoś w konwencji literatury bizarro.
Co to jest bizarro i z czym to się je? Ano, bizarro to kolejna fasetka wiecznie zmieniającej się fantastyki; gatunek obejmujący historie dziwne i - jak powiedziałaby Alicja - zdziwniejsze. A ta jest z pewnością najzdziwniejsza, jaką kiedykolwiek popełniłem. Poszła, oczywiście, na stronie Polskiego Centrum Bizarro, czyli na "niedobrych literkach".

Ubrać tego w słowa nie sposób inaczej niż "ubieranie się w dzieła sztuki". Wielomilionowe płótna z najlepszych galerii świata zostały w opowiadaniu przetworzone na komercyjne firmowe szmatki, w które każdy z nas się przyobleka (czy też, jak u mnie, "przyobraża"). Można tu snuć rozważania o noszeniu masek przed innymi, o utracie wartości wyższych, o kulturze jako produkcie. Ale najłatwiej po prostu przeczytać.

Jako że na portalu niedobre literki z takiej czy innej przyczyny wcięło kursywy i tytuły obrazów zlały się z tekstem, zamieszczam też linki do wersji pdf w takiej postaci, w jakiej im wysyłałem.

Zapraszam do lektury! :)

Link do opowiadania (niedobre literki)

Link do opowiadania (pdf)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)


A dla chętnych pomocny, cyfrowych skład obrazów o których mowa w utworze:



Ona - "Portret Lunii Czechowskiej", Amedeo Modigliani

On - "Guernica", Pablo Picasso

Narrator - "Autoportret z odciętym uchem i fajką", Vincent Van Gogh

Pierwszy wybór obrazu - "Mona Lisa", Leonardo da Vinci

Przykładowa kreacja Klimta - "Portret Adele Bloch-Bauer I", Gustaw Klimt

Ostatni krzyk mody - "Krzyk", Edvard Munch

Śmieszne zegarki - "Uporczywość pamięci", Salvador Dali

Zaśnieżony obraz - "Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte", Georges Seurat

Jej wybór - "Pollock No. 5, 1948", Jackson Pollock

Jego wybór - "Czarny kwadrat na białym tle", Kazimierz Malewicz