Pomysł zrodził się na wakacjach w zeszłym roku. Przebywając na plaży w pewnym bałkańskim kraju rozbawił mnie widok rowerka wodnego z zamontowaną zjeżdżalnią; zwłaszcza że to dzieciaki pedałowały, a ich rodziciel, niczym udzielny panicz, korzystał z uroków zjeżdżania. Pomyślałem sobie, że brakuje tam tylko trzeciego piętra z barem z drinkami i urlopowicz byłby ustawiony.
No tak, ale co gdyby tych dzieci była cała gromadka i Rodzice zmuszali ich do pedałowania, a sami bawiliby się gdzieś na górnym pokładzie?
Tak oto powstał zaczątek historii, którą nazwałem adekwatnie "Bunt na pedałowni".
Zapożyczyłem kilka pomysłów z bazy luźnych bizarrowych koncepcji, m.in. dzieci śpiące w "psiworach" zamiast w śpiworach albo bohatera, którego język wydłuża się, im więcej mówi. Reszta powstała w zasadzie na poczekaniu. Bohaterka otrzymała imię Inkandescencja (Inka), bo takie od paru lat figurowało w moich notatkach, do wykorzystania na potem. A skoro zowie się Inkandescencja, to powinna oświecać innych, prawda? I tak dalej, i tak dalej, pokład za pokładem prowadziłem swoją gromadkę Kowalskich na szczyt, ku ostatniej Prawdzie. Przyznam, że miałem przy tym mnóstwo frajdy - pomimo dosyć ponurego klimatu całości.
Polecam serdecznie Waszej uwadze, bo dawno nie byłem z tekstu tak zadowolony. :)
Link do opowiadania (paskudZin #02)
paskudZin #02: Dziwakacje dostępny jest na stronie Niedobrych Literek w formatach PDF, EPUB oraz MOBI