Bezgłowa żyrafa (2018), czyli rzecz o wysokich progach


Nosiłem to opowiadanie w głowie (i w notatkach) od dobrych kilku lat. W zasadzie, istniało wtedy wyłącznie jako scena: bohater wspina się na szyję żyrafy niknącą w chmurach, ale kiedy dociera na szczyt, znajduje kolejną żyrafę. Po prostu - żyrafy aż do końca.
Dopiero niedawno udało mi się dojść do tego, o czym tak naprawdę jest ta historia. Stąd też totemiczne miesiączki, osobliwe oświadczyny i wyprawa do Afryki. Bo kto powiedział, że miłość jest prosta?

Podobna historia, rzecz jasna, nie mogła wylądować nigdzie indziej jak na Niedobrych Literkach.

Częściową inspirację można przypisać końcowej scenie z nowelki Camerona Pierce'a p.t. "The Destroyed Room", w której wspinający się uparcie bohater również dociera do dziwnego wymiaru, do centrum kosmosu, i znajduje tam tylko na wpół zjedzone zwłoki rekina. U Pierce'a morał jest prosty: prawda o wszechświecie jest taka, że wszechświat nie ma sensu. U mnie morał jest nieco bardziej kameralny i nie aż tak zawoalowany, ale żeby go poznać - trzeba oddać się lekturze.

Do czego niniejszym zapraszam. :)

Link do opowiadania (Niedobre Literki)
(Wszystkie prawa zastrzeżone)