Kilkenny Fight Club (2020), czyli jak dostać kota
Kot jaki jest, każdy widzi. Ma pyszczek, cztery łapy i ogon. I właśnie o tych ostatnich ogonach traktuje moje najnowsze opowiadanie opublikowane (gdzieżby indziej!) na portalu Niedobre Literki. Tym zacniej, że jest to część naszej wspólnej aktualizacji z okazji Dnia Kota.
O kotach z Kilkenny chciałem napisać małe co nieco odkąd (podobnie jak mój bohater) przeczytałem o nich w Zoologii fantastycznej Borgesa. Choć Borges bez wątpienia zoologiem fantastycznym był, walecznym kotom poświęcił zaledwie dwa krótkie zdania w rozdziale współdzielonym z alicyjnym Kotem z Cheshire. Zjawisko owo zasługiwało na znacznie więcej i z chęcią podjąłem się tego zadania. Poprzednia wersja opowiadania mnie nie satysfakcjonowała, także dobrze się złożyło, że zaczęliśmy - rychło w czas - planować tę aktualizację. W nieco innym kontekście wycisnąłem z tej historii, co tylko się dało - w tym ponadczasowy morał.
Zapraszam do lektury! :)
Link do opowiadania (Niedobre Literki)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)
A w aktualizacji znajdziecie również następujące kocie opowiadania - w tym ostatnie przetłumaczone przeze mnie na mowę ojczystą:
„Użyteczne, użyteczny” by Kazimierz Kyrcz jr
„Nie dotykaj dziwnych rzeczy” by Zeter Zelke
„Sublokator” by Darek Kuchniak
„Dobry kotek” by Marcin Rojek
„KolejKot” / “The RailCat” by Olena Khomeniuk
Etykiety:
2020,
bizarro,
darek kuchniak,
fantasy,
fight club,
kazimierz kyrcz jr,
kilkenny,
kornel mikołajczyk,
kot,
main,
marcin rojek,
niedobre literki,
ogony,
olena khomeniuk,
opowiadanie,
zeter zelke
Motyle nie tkają welonów (2020), czyli niemilczące blizny
Na Niedobrych Literkach przeczytać można moje najnowsze opowiadanie - "Motyle nie tkają welonów". To kontynuacja "Martwego wieloryba na wycieraczce", w takim sensie, że porusza podobne wątki i została zainspirowana tą samą osobą w moim życiu. Poza tym to zupełnie odrębna historia, traktująca o tym, jak rany jednej osoby mogą w łatwy sposób przenieść się na inną, jak dzielenie wspólnych chwil to czasem również dzielenie bólu. Na który nie każdy jest tak samo odporny i z którym potem, w jakiś sposób, trzeba jednak żyć.
Sam już nie pamiętam, przez ile wersji tytułu przeszło to opowiadanie. Zaskakująco mało sentencji i wyrażeń tyczy się motyli w językach świata (poza wszechobecnymi "motylami w brzuchu"), postawiłem więc na coś mniej standardowego. Przekaz, jak mi się wydaje, jest aż nadto jasny.
Zapraszam do lektury! :)
Link do opowiadania (Niedobre Literki)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)
Subskrybuj:
Posty (Atom)