Manburger (2021), czyli miejski McHorror


Już ładnych parę lat nie gościłem na łamach Magazynu Histeria. Siedem lat, dokładniej rzecz biorąc, gdyż moje ostatnie publikacje miały miejsce jeszcze w 2014 roku, na samym początku działania magazynu:


Dawno już nie pisałem bowiem horroru, który nie byłby przeznaczony do konkretnej publikacji, "zamówiony" czy specjalnie przygotowany do naboru. Opowiadanie "Manburger" napisałem zaś całkiem dla siebie. Trochę żeby zmierzyć się z bardziej ekstremalną formą horroru i przetestować grunt; sprawdzić, czy to dla mnie, ale i też dlatego, że ciekawił mnie ten koncept i to, jak można ubrać go w słowa, by nie wydawał się nazbyt absurdalny.

Podobnie jak w przypadku wcześniejszego "Wazonu", zainspirowałem się japońskim gatunkiem/stylistyką z pogranicza kryminału i horroru zwanym ero-guro, a w szczególności twórczością Edogawy Ranpo. Dziwne obsesje i groteskowo przesadzona przemoc to coś, co ero-guro traktuje w moim mniemaniu znacznie taktowniej i ciekawiej niż współczesne formy wyrazu. Jak bym się bowiem nie starał, epatowanie seksem i flakami nie jest dla mnie. Co wcale nie znaczy, że muszę reagować z podonych pomysłów. Wystarczy odpowiednie podejście. W tym przypadku - klasyczne, japońskie.

Zapraszam do lektury! :)