Spotted: Monster (2013), czyli śledztwo z facebooka
Nie korzystam aktywnie z facebooka i nie potrafię sobie wyobrazić, co tam można przez tyle czasu robić. I bez tego na głowie marnuję stanowczo za dużo czasu na bezsensowną klikaninę po stronach www. Niemniej nie mogę zaprzeczyć, iż jest to fenomen. Jest, był, czy będzie - nie mam akurat pojęcia, jak tam stoją ich akcje na giełdzie czy statystyki użytkowników. Cały mój wkład w ten biznes to obejrzenie The Social Network.
Dlatego też do pomysłu opowiadania, które składałoby się tylko i wyłącznie z wycinków postów facebookowych i-te-pe, podszedłem z dystansem. Tak nawiasem mówiąc ciężko jest podejść z dystansem do czegoś, co się samemu wykoncypowało - łatwiej z góry założyć, że to świetny pomysł i przeć ślepo naprzód. Musiałem jednak przyznać, że koncept miał pewne wady. Po pierwsze, nigdzie na papierze tego raczej nie wydrukuję. Po drugie, musiałbym zaprząc pisaninę do zupełnie innego, bardziej kolokwialnego stylu. Po trzecie, należałoby też stworzyć całą otoczkę, ażeby końcowy rezultat wyglądał jak najbardziej wiarygodnie. Zadanie trudne, ale nie niewykonalne.
Pomysł leżakował tak, przechodząc przez kilka wcieleń (bo to nie mogłem się zdecydować pomiędzy Spotted: Monster a Spotted: Alien), aż w końcu wprowadziłem go w życie w ciągu ostatniego tygodnia. Poszło dużo łatwiej, niż oczekiwałem. A że nigdzie indziej tego nie zamieszczę z powodu jego formy - to niech żyje swoim życiem w Internecie! :)
Zapraszam więc serdecznie do odkrywania wraz ze mną tego opowiadania. Czym ono jest? Otóż ciężko to wyjaśnić :) To przede wszystkim eksperyment. Pierwotny pomysł zasadzał się na idei ulicznej sondy, dotyczącej jakiejś niesprecyzowanej tragedii. W wyniku tej sondy na jaw miały powoli wychodzić tajemnice, dotyczące danej tragedii, tym samym kładąc dziennikarzy w sytuacji zagrożenia. Wiadomo, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
To opowiadanie idzie o krok w kierunku nowoczesnych technologii. Za sondę robią tu posty z fb oraz ogłoszenia publikowane na stronach typu spotted, hejted i innych tego typu fanpage'ach. Wyłania się z tego taka oto kameralna historyjka osadzona w Łodzi. Wygląd facebooka imitują zaś zwykłe tabelki w Wordzie, zmyślnie podeń podszyte.
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest zupełnie przypadkowe. Z jednym wyjątkiem*
* Ciekawostka: Ja sam także pojawiam się w opowiadaniu. I to pod dwoma postaciami :) można zgadywać.
Zapraszam do lektury i wyrażania opinii :)
Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)
P.S. Zalecam ściągnąć i otworzyć normalnie w jakimś Acrobat Reader - ewentualne czytniki w przeglądarce mogą mieć mniejszą paletę barw. Niemniej można też wyświetlić tu:
Link do opowiadania (Google Drive)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz