Pin It

Antologia "Toystories" (2014), cz. 1/2


Ucieszyłem się jak dziecko, gdy przyszła do mnie pocztą najnowsza antologia wydawnictwa Morpho, "Toystories", także z moim udziałem. I całkiem słusznie, że tak zrobiłem, bo zbiór ten okazał się literackim placem zabaw, na którym bawią się zarówno autorzy, jak i czytelnicy i nikt sobie nie zabiera łopatek. Mimo że powtarzają się niektóre motywy (misie i lalki, widocznie, są ulubionymi zabawkami wszystkich pokoleń), każde opowiadanie tworzy oddzielny świat z własnymi regułami rządzącymi tym, czy "toysy" faktycznie potrafią opowiadać "stories" i co z tego wynika.

Mroczna i niepokojąca ilustracja na okładce (powyżej) również bardzo przypadła do gustu temu dziecku we mnie. Znajdujące się przy każdym opowiadaniu szkice mają co prawda rozpiętość od krzywej bazgraniny po anatomiczne studium ludzkiej twarzy, jednak ten przy moim opowiadaniu (po lewej) jest akurat bardzo trafny.

Jako że jestem zwolennikiem sprawiedliwego oceniania, chciałbym teraz o każdym z opowiadań nabazgrać parę zdanek. Krytyka źle leży mi na wątrobie i dlatego sam powstrzymuję się od ostrych słów, ale co najlepsze w tym zbiorze opowiadań - tym razem nie muszę się specjalnie powstrzymywać, bo i słów krytycznych nie znajduję ;)

A zatem po kolei:

Marek Zychla, Ostatnia sipka węgla
W opowiadaniu otwierającym zbiorek ojciec rodziny za symboliczną "dychę" kupuje od starowinki z bazaru zabawki dla swojej córki - najpierw lalkę, a potem puzzle z Myszką Miki. Układany wizerunek Myszowatego zaczyna jednak ożywać...
Z początku nie zrozumiałem przesłania tego utworu. Ale gdy wreszcie dotarło, to pokiwałem z szacunkiem głową. Opowiadanie ciekawie operuje archetypami i pokazuje świat, w którym niektóre z nich - dziecięca radość, kobiece piękno - nagle znikają z perspektywy. Mocne otwarcie.
Cytat:
- Cześć, przystojniaczku - zagadnęła, przygryzając długie paznokcie. - Nie chciałbyś się ze mną trochę zabawić?
Mężczyzna z wrażenia aż zachłysnął się śliną. Nikt nigdy nie nazwał go przystojniakiem. Nawet matka nie wykazała się takim poczuciem humoru.

Kacper Kotulak, Full Plastic Jacket
Oddział polistyrenowych żołnierzyków zapomnianych na Strychu podejmuje walkę z klockami LEGO, które zajęły ich miejsce w dziecięcym pokoju zabaw.
To opowiadanie zdecydowanie najbardziej przypomina mi klimatem "Toy Story" - te akcje desantowe w koniku na biegunach, fizyczne ograniczenia wynikające z bycia zabawką. Plastikowy pułkownik Courage również cieszy jako bardzo "ludzka" postać, zazdrosna o pozycję drugiego z dowódców. Ostatecznie, największy konflikt trwa między "swoimi" a nie z wrogami.
Cytat:
- Obiekt "TATA". Wychodząc spod prysznica, nadepnął bosą stopą na ośmiowypustkową cegiełkę przeciwpiechotną.
- Ośmiowypustkową - pułkownik mruknął z zadowoleniem. - Taak... po takim czymś na pewno zabiorą te przeklęte, duńskie klocki. Przynajmniej na tydzień. Wspaniały sukces.

Juliusz Wojciechowicz, Ostatni prezent
Zaniedbany przez rodziców chłopczyk, zamiast chwilą uwagi karmiony prezentami, lepi sobie z plasteliny nową rodzinę i rozpoczyna z nimi śmiertelną zabawę.
Opowiadanie ukazuje ciekawe symulakrum rzeczywistości: zabawkowy śmigłowiec staje się prawdziwy, prawdziwy z powrotem zmienia się w zabawkę. Porusza niezwykle szczegółowy opis tragicznego wypadku, otwartych złamań kości, uwięzienia w pogiętym wraku. Utwór poruszający, smutny, a jednak przy końcu - satysfakcjonujący.
Cytat:
Gdyby tylko wiedział, że jego własny syn, opływający we wszystko, o czym dziecko może marzyć, ulepił sobie rodzinę z plasteliny - tatę, mamę, wujka Roba, a nawet samego siebie - i bawi się nimi do upadłego, wyobrażając sobie, że naprawdę jeżdżą razem sterowanymi autami, obsługują dźwig budowlany, pływają kolorowym jachtem po wzburzonych falach domowego jacuzzi.

Adam Froń, ...i zaszło słońce Mattela
... i obudził się miś na wysypisku i zaprowadzono go do azylu zabawek, którym przewodził Wielebny Wielkiego Mattela. A tam wmieszano go w zamach stanu.
Utwór w klimacie nieco post-apokaliptycznym, a na pewno post-industrialnym ze względu na wysypisko śmieci. Zwracają uwagę wtrącane co jakiś czas fragmenty religijnej księgi, dodające wszystkiemu głębi. Mattel, producent zabawek, jest tu symbolem boga nowego świata, w którym brak ludzi, a dusze - według jednej z teorii - zamieszkują Przebudzone zabawki. Bardzo szczegółowe w przedstawieniu świata, może nieco chaotyczne przy końcu.
Cytat:
- Jest na to bardzo proste wyjaśnienie - głos Wielebnego znowu zdawał się dobiegać zza oceanów wypełnionych spokojem. - "A oto stanął Wielebny przed obliczem Mattela i wskazał na swój kikut, a Mattel dał mu nową rękę. I wskazał Wielebny swoją szczękę i dostał od Mattela nowe zęby. Następnie wskazał swój oczodół, a Mattel ulitował się i dał mu oko (...)"
(Czyli chyba ktoś czytał "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" ;))

Tak mi się skojarzyło
Sylwia Błach, Bogowie w szachy grają
Tytuł w zasadzie mówi wszystko. Zeus budzi się na kacu w nieznanym miejscu i wspomina, jak pił wódkę z Majem (chyba jednym z tych od kalendarza), a pilnujący świata cyklop przysypia w Centrum Dowodzenia Ziemią.
Niezwykle przypadło mi do gustu przedstawienie Ziemi jako maszyny działającej na autopilocie w chwilach, gdy na jej planszy nie grają bogowie oraz bóstw jako istot zamieszkujących Planetę Bogów. Trochę brakuje jednolitego napięcia - dostajemy je na raz, pod koniec - sama wizja jednakże na duży plus.
Cytat:
Były tam też dwa przyciski. Czarny - od zasilania, wciśnięty odkąd powstał świat. Obok zielony z napisem "autopilot", także zwykle wciśnięty. Czasem tylko któryś z Bogów przychodził tu sobie na małą partyjkę...
Zdarzało się, że Hades wyzywał Jezusa lub Prometeusz grał z Magiem. Wtedy na Ziemi działy się dziwne rzeczy, dochodziło do wojen lub obserwowano wyż demograficzny. Na ogół jednak ludzie żyli po swojemu.


Michał Stonawski, Lalka
Podczas zabawy, dziewczynki urządzają sobie szpital dla lalek, od zastrzyków aż do szeroko zakrojonych amputacji. Takie leczenie nie do końca podoba się samym zabawkom...
Ruszające się z własnej woli lalki to strach, który gdzieś tam głęboko tkwi w każdym z nas. Tworzymy je w końcu na nasz obraz i podobieństwo. Autor tworzy klimat zagrożenia już od pierwszych akapitów, opisując deszcz jako swego rodzaju monstrum. Mimo że ideą jest proste "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe", utwór zapada w pamięć.
Cytat:
- Pani Małgosiu, proszę mi pomóc! - zawołała, jednocześnie szarpiąc pacjentką.
- Wyrywa się! Wyrywa! Proszę pani, niech się pani uspokoi!
Lalka nie chciała.
Madzia jedną ręką pomogła przytrzymać histeryczkę, a drugą wbiła igłę i nacisnęła tłok. Obie uśmiechnęły się radośnie.

Grzegorz Gajek, Arte factum
Grupa rozpoznawcza na (planecie? planie? w wymiarze?) pełnym wrogich jaszczurów dostaje w swoje ręce ważny dla naukowców artefakt podobny do pozytywki. Nieprzewidziane anomalie przenoszą ich do labiryntu.
Jest coś takiego, co nazywa się steep learning curve a co ja przełożyłem sobie na poręczny skrót DINO: Dużo Ilości Naraz Obcości. Opowiadanie przytłacza nieco tą obcością, terminologią, technologią, innymi wymiarami, Sferą. Nie wiadomo, co jest czym. Jak rozumiem jest to jednak część większego świata tworzonego przez G.G., więc może należałoby po prostu przeczytać więcej. Tak czy inaczej, występują tu barwne postacie, sceny walki uzupełniają całą antologię o odpowiednią dawkę akcji, a końcowy zwrot fabularny pozwala zapomnieć, że znajdujemy się w miejscu nieznanym.
Cytat:
Sewerus nałożył rękawicę i ostrożnie dotknął krawędzi puzderka, sprawdzając, czy nie da się go otworzyć. Wystarczyło delikatne pchnięcie i wieczko uniosło się, ukazując fantastyczny mechanizm. Setki filigranowych zębatek wprawiały w ruch mikrokosmos błyszczących gwiazd, planet, znaków zodiaku; w zakamarkach puzderka zaczęły pojawiać się twarze, które mogłyby się zmieścić na główce szpilki.

Jędrzej Feranos Bargłowski, Miś
Tytułowy miś z półki sklepowej trafia w ręce ukochanej Anitki, która znosić musi ciągłe złośliwości "złej macochy" i potulność ojca. Gdy dom nawiedza tragedia, miś mści się na złoczyńcach w imię walki z potworami.
Opowiadanie ciekawie prowadzi czytelnika za rączkę od niemal melancholijnego klimatu sklepu z zabawkami do kończącej wszystko krwawej masakry misiem pluszowym. Jest mocno, jest brutalnie, posoka się leje, a jednocześnie smutno smutkiem bardzo życiowym. Dobre do poduszki, choć niekoniecznie żeby potem jeszcze pospać.
Cytat:
- Wszystkiego najlepszego - rzuca beznamiętnie Żmija i ciska mną w Anitkę.
Plastikowe pudełko odbija się od dziewczynki, a ja po raz kolejny zaliczam bolesny upadek. Po chwili jednak widzę uśmiech na twarzy patrzącego na mnie dziecka.
- Nazwę cię... - mówi i widzę, że intensywnie myśli. Kieruje wzrok ku górze i zastanawia się. - Misio!

Drugi rzut opowiadań - niedługo!

Edit:
Ciąg dalszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz