Kłopoty z czułkami (2013), czyli z wizytą w Fabryce Kosmitów
Opowiadanie wyróżnione w tegorocznym konkursie Świetlne Pióro dzieje się w świecie (tudzież w wszechświecie) dobrze mi znanym. Stworzyłem go na potrzeby innego projektu: powieści, którą jeszcze kiedyś mam nadzieję skończyć, ale która rozrosła się do takich fabularnych proporcji, że musiałem zaniechać jej tworzenia. Przynajmniej na razie. Ślęczałem jednak nad nią wystarczająco długo, by stworzyć uniwersum, w którym czuję się dobrze i bardzo mnie cieszy, że coś z tegoż uniwersum wyszło na ten nasz świat. Z kilku opinii wiem, że się podobało, więc pewnie będzie więcej.
Fabryka Kosmitów Doktora Xenosa to jeden z, można by rzec, spin-offów głównej historii, który wymyśliłem jako naturalną (no dobra, nie naturalną, genetycznie modyfikowaną) kolej rzeczy we wszechświecie, w którym ludzkość podbija kosmos i okazuje się, że jesteśmy sami. Idea jest prosta. Wystarczy jeden szaleniec, pasjonat, żeby zaraz zaroiło się od sztucznie wytworzonych obcych. Sam doktor Xenos to takie połączenie doktora Emmetta "Doca" Browna z mojego ukochanego Powrotu do przyszłości oraz Profesora Farnswortha z równie ukochanego sitcomu Futurama. Nawet bliżej Farnswortha pod kątem zachwianej moralności.
Do czasu, kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem, w jaki sposób przedstawić historię Xenosa, ale odpowiedź tam była przez cały czas - wystarczyło dać mu laboranta, "Watsona" do jego "Sherlocka", który na wszystko spoglądałby chłodnym okiem człowieka "normalnego". Stąd Norm, narrator, na dokładkę student walczący z zaliczeniem roku, żeby mógł się wydostać z Fabryki. Postać tragiczna i bliska memu sercu.
Zapraszam więc do mojego kosmosu, bo w końcu "wszechświat jest za darmo" :)
Link do opowiadania (pdf)
(Wszelkie prawa zastrzeżone)
Addendum:
Na stronie Świetlnego Pióra dostępne są do przeczytania wszystkie wyróżnione i nagrodzone opowiadania. Muszę przyznać, że przeczytałem kilka, w tym te równorzędne drugie miejsca, i kompletnie nie rozumiem decyzji jury. Pierwsze z nich to jakiś chory sen kartografa, który może ma i oryginalny styl (choć nie przypadający mi do gustu), ale nie ma chyba nic wspólnego z fantastyką. W drugim zaś nie dzieje się nic. Miejsce trzecie jest jeszcze bardzo przyzwoite i miło się czytało, ale ze wszystkich tych mogę polecić opowiadanie "Shibuya 20.12" Anny Szumacher (autorkę chwaliłem już zresztą przy okazji antologii Dni Fantastyki). Naprawdę cudne, pełne wyobraźni i humoru, a na dokładkę w stylu detektywistycznym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz