zniszczmy się nawzajem językami ostrokołu
żywą tkankę wykrawając paznokciem pospołu
zmasakrujmy swe korpusy w sztyletu pieszczocie
i bezstawne kończyny rzućmy w dół pokotem
czystą studnię zatrujmy wężowatym
barwiąc skóry tkaninę płomienistym kolorem
w jednolitą się zbijmy różowatą pecynę
zadzierzgnięci szponami w mięsistej padlinie
w tej malignie zębościsku zatraćmy się wspólnie
odwiercając w brzuchach dziury wgłębnie i okólnie
aż bezwstydną grawitacją przygniotą nas cienie
i rozpłaszczy nas rozkoszne unicestwienie
1.04.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz