Literatura, zdaje się, nie znosi pustki; wiecznie poszukuje nowych form wyrazu, w dzisiejszych czasach tak oryginalnych, co... cóż, krótkich.
Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się z nimi. Kiedyś mierziły mnie teksty, które ciągnęły się na jedną/dwie strony - wolałem czytać pokaźne tomiszcza powieściowe albo chociaż opowiadania długością zakrawające na noweletki.
Później stwierdziłem, że tzw. "szorty" też są całkiem w porządku - nawet w trzech, czterech, pięciu tysiącach znaków można stworzyć wciągającą fabułę. Następnie musiałem przekonać się do drabble, czyli stusłówek. I znowu: ograniczenia formalne wynikające z nowego gatunku pod palcami zręcznego pisarza stają się zaletami, a nie wadami. Narzucanie sobie ograniczeń to jedna z najlepszych metod rozwoju.
I tak w końcu natknąłem się na Microspores autorstwa Jeffa Noona (polecam nr 4, genialne). Właśnie skończyłem jego powieść TV Ciał0 i jak zawsze po satysfakcjonującej lekturze postanowiłem zagłębić się w Internecie w poszukiwaniu ciekawostek.
Noon jako pisarz awangardowy ma wiele ciekawych teorii. W Ghost on the B-Side pisze na przykład o dub fiction, czyli metodzie "remiksowania" utworów literackich w sposób niemal DJ-ski, wraz z samplami i zniekształceniami, tak aby wyłoniło się coś w rodzaju "podświadomości" tekstu.
To jednak na przyszłość. :) Chwilowo zająłem się "mikrosporami".
Noon narzucił sobie ograniczenie 140 znaków wynikające z publikowania na Twitterze i stworzył dziesiątki takich dwu-, trzy-zdaniowych historyjek-obrazów. Dokładnie taki sam limit znaków pojawia się w SMSach z polskimi znakami (normalnie mamy 160 w kodowaniu 7-bitowym), choć często zmniejsza się do nawet 70 (16-bitowe).
140 to jednak dobra liczba do eksperymentacji. Więc zamiast takich literek-Twitterek i mikrozarodków wziąłem się za SMSmeryzm. Tak jak "mikrospory" są to obrazy lub zalążki fabularne. Wspaniała rzecz, jeśli ma się jakąś niewykorzystaną, nie przystającą do niczego scenkę. Język polski, ze względu na długość słów, dociska to imadło ograniczeń aż do chrzęstu sylab, ale przez to jest jeszcze ciekawiej.
Przedstawiam więc pierwszą ósemkę, zebraną kolektywnie z najprzeróżniejszych szczątków pomysłów. Mam nadzieję, że w miarę regularnie ukazywać się będą kolejne:
#1
Zebrali Piaski Czasu i wydmuchali z nich tafle szkła. Czas
za oknami płynie teraz wolniej; nie marnuje się. Wkrótce wmontują je w
kineskopy.
#2
Uliczny mim zastygł do wtóru oklasków w głębokim ukłonie,
nieruchomy. Jego astralne ciało posłusznie zanurzyło dłonie w kieszeniach
widzów.
#3
Już dziś, 19:30. Zespół Five
of Me, czyli On i cztery klony. Istny człowiek-orkiestra, wirtuoz, sam gra
na wszystkim. Z klonem wjazd gratis!
#4
Kapłan pomodlił się do boga o aktywację zaklęcia. Z nieba
spadła upragniona mana – całe 20 punktów. Dokładnie tyle ile bóg wyrzucił
kośćmi.
#5
Wychynął z Kokonu ledwie na 5 minut; tyle się postarzał.
Zdmuchnął wszystkie 300 świeczek na torcie, zjadł kawałek i wrócił do hibernatora.
#6
Przy trzecim ciele zostawił policji wiadomość. Podpisał się:
Kot Schrödingera. Nad ranem wywieszono plakaty: Poszukiwany Żywy Lub Martwy.
#7
Spotkali się u zbiegu równoległych światów, przed kwantowym
lustrem z napisem Poznaj Innego Siebie.
To była miłość od pierwszego wejrzenia.
#8
Odkąd zabrała dzieci, eks-żona była mu zimna i odległa jak
kometa. Obserwował ją po raz pierwszy od 20 lat, z okiem przy lunecie snajperki.
Można rozsyłać znajomym na komórki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz